Przeglądając artykuły w Fast Flip, czytelnik ma mieć wrażenie przerzucania stron papierowego magazynu. Z jednej strony testowana właśnie usługa Google'a ma przyciągnąć do Internetu nowych czytelników zwykłych gazet, a z drugiej – uspokoić wydawców narzekających na praktyki Google'a i innych internetowych tzw. agregatorów treści, którzy kopiują teksty z gazet i opatrują je własnymi reklamami.
Część zysków ma w tym systemie przypaść autorom informacji. Jeżeli czytelnika temat zainteresuje i będzie chciał obejrzeć więcej, zostanie przeniesiony na stronę konkretnej gazety lub magazynu.
Fast Flip to jednak przede wszystkim odpowiedź Google'a na bunt wydawców prasy – szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie konkurencja ze strony internetowych agregatorów treści doprowadziła już do upadku kilku tradycyjnych gazet. Dochody z reklam papierowych skurczyły się o 25 – 30 proc. praktycznie na całym świecie, podczas gdy dochody reklamowe Google'a wciąż rosną. Rupert Murdoch powiedział w ubiegłym miesiącu, że spodziewa się, iż w przyszłym roku większość gazet będzie pobierała opłaty za dostęp do swoich informacji.
"Agregatorzy treści to pasożyty, tasiemce żyjące w trzewiach Internetu" – irytował się Robert Thomson z "Wall Street Journal". – Nie sądzę, żebyśmy byli problemem. Jesteśmy rozwiązaniem – odpowiada Marissa Mayer z Google'a w rozmowie z siecią BBC.
Fast Flip zgromadził ok. 30 dostawców informacji, z czego połowa to drukowane media. Artykuły prezentowane w tej "przeglądarce" dostarczać będą m.in. "Washington Post", "New York Times" i "Newsweek", a także "Cosmopolitan" i "Elle". Przeglądanie informacji z tych gazet ma polegać na naciskaniu strzałek przewijających strony, a nie linków jak na zwykłych stronach internetowych.