Brzmi enigmatycznie, ale wyobraźmy sobie siebie na spacerze. Za chwilę będziemy mijać znajomego, ale akurat patrzymy na sklepowe wystawy i możemy go nie zauważyć. Nowy asystent od Google skanuje cały czas przestrzeń obok nas, wychwyci dzięki temu informację o położeniu naszego znajomego – będzie wiedział, że się znamy, ponieważ ma dostęp do naszych sieci społecznościowych – i gotowe. Telefon wyśle do nas powiadomienie, że pan XY przechodzi obok nas. Informacje prasowe o tej nowości sugerują, że takie powiadomienia mogą mieć dodatkowe parametry poza samym stwierdzeniem czyjejś obecności. Być może dany znajomy jest nam winien pieniądze (system też będzie o tym wiedział, bo np. pożyczymy sumę poprzez elektroniczny portfel także wbudowany w Google), wtedy tym bardziej warto się przywitać i przypomnieć o długu. Może XY będzie akurat miał taką sumę w portfelu. Albo to my będziemy komuś coś winni i nie za bardzo będziemy chcieli się pokazywać, dlatego powiadomienie pozwoli nam schować się w najbliższej bramie i przeczekać.
System pomyśli za nas
Taki asystent zapowiada się ciekawie. Kolejny przykład – jedziemy autobusem. Podróż ciągnie się tak długo, że zasypiamy. Możemy przegapić przystanek, ale asystent czuwa cały czas. Nie musi spać, bo wyspał się za wszystkie czasy w fabryce montażowej, gdy go składano. Smartfon obudzi nas odpowiednio wcześniej wibracjami i nie będziemy musieli tracić czasu na powrót w przegapione miejsce. Nic nie trzeba będzie ustawiać, asystent automatycznie przeskanuje informacje o nas na podstawie każdej naszej aktywności, jaką pozostawiamy w sieci, czy na smartfonie. Czujniki zapoznają się z położeniem, zwyczajami zakupowymi, dzienną aktywnością, społecznościami, postami, komentarzami i kalendarzem – słowem ze wszystkim. Wygląda na to, że nie trzeba będzie tak dużo myśleć, jak dotąd.
Pomyślą za nas także sklepy i marketingowcy. Nowość od Google pozwoli im wysyłać na nasz smartfon automatyczne i doskonale spersonalizowane powiadomienia o okazjach, promocjach, rabatach, wszelakich zachętach do zrobienia zakupów właśnie u nich, ponieważ będziemy o kilka kroków od danego sklepu. Rozpocznie się nowy rodzaj walki o konsumenta. Ta usługa nazywać się ma Google Nearby i zgodnie z angielską nazwą będzie opierać się na tym, co w okolicy, na naszym położeniu i szeroko rozumianym kontekście, w którym się w danej chwili znajdziemy.
Przyszłością będzie kontekst
Kolejnym trendem, jaki przyniesie przyszłość, jest zmiana roli wyszukiwarek. Dokładnie rzecz biorąc, zmiana przyzwyczajeń użytkowników, którzy szukając nowych informacji, odchodzą od tradycyjnych do niedawna metod. Ten trend spostrzegł izraelski startup Everything.Me. Dzięki inwestycjom w wysokości 37 mln dolarów, firma jest w stanie opracować skuteczne narzędzie do mierzenia zachowań osób korzystających z telefonów z systemem Android. Według pozyskanych danych statystyczny użytkownik korzysta z wyszukiwarki zaledwie 1,25 razy w ciągu dnia. Nowym źródłem poszukiwania informacji staje się nasze otoczenie.
Everything.Me dostosowuje pulpit smartfonu w zależności od miejsca, w którym znajduje się jego właściciel. Zmieniamy miasto i automatycznie startup podsuwa nam aplikacje, które mogą się w nim przydać. Nawet, jeżeli wcześniej ich nie instalowaliśmy. Podsunie gry i programy, które mogą nas zainteresować według informacji, które pozostawiliśmy po sobie w sieci i ciasteczek, które pozbieraliśmy po drodze. Wybierze także te, po które sięgali użytkownicy o podobnych do naszych zachowaniach. Gdy nadejdzie pora obiadu, poleci najbliższe restauracje. Wraz z nadejściem piątkowego wieczoru zaproponuje najlepsze imprezy w okolicy. Okazuje się, że takie podejście bardziej angażuje użytkownika i jest w stanie skutecznie zastąpić mu wyszukiwarkę.