Jeszcze przed końcem tego roku Airbus przetestuje futurystycznie wyglądający pojazd z odchylanymi rotorami pozwalającymi mu startować i lądować pionowo. To część programu Vahana – jednoosobowego pojazdu elektrycznego mogącego przelecieć ok. 100 km z prędkością ok. 200 kilometrów na godzinę. – Budujemy ten pojazd. Już teraz, gdy to mówię, wytwarzane są części – zapewniał Geoffrey Bower z Airbusa.
Pojazdy Vahana mają być gotowe do użytku za dziesięć lat. – Dla milionów pasażerów w miastach to będzie rewolucja – zapowiada Zach Lovering szefujący programowi Vahana. Do tej rewolucji chce się też przyłączyć Uber, który w latających pojazdach upatruje szansy na dalszy rozwój.
W październiku Uber przedstawił niemal 100-stronicowy raport o rozwoju latających taksówek. – Chcemy odegrać rolę katalizatora dla całego przemysłu – podkreśla Nikhil Goel odpowiadający w Uberze za zaawansowane projekty techniczne.
– Według mojej inżynierskiej wiedzy ludzie będą mogli używać latających pojazdów osobistego użytku w ciągu 10–15 lat – mówi agencji AP prof. Charles Eastlake z Embry-Riddle Aeronautical University. – Postęp w technologii i elektronice, szybkości działania komputerów praktycznie otworzył drzwi dla bezpiecznych maszyn latających tego rodzaju.
Jego zdaniem jedną z najpoważniejszych przeszkód, z którymi muszą uporać się inżynierowie, jest kwestia elektrycznego zasilania. Obecnie akumulatory wystarczą na najwyżej pół godziny lotu. Pozostają też do rozwiązania inne kwestie: brak infrastruktury i lądowisk, przepisy o redukcji hałasu w miastach czy mało wydajne systemy kontroli przestrzeni powietrznej.