To efekt obowiązującej od 1 stycznia nowelizacji ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Wejście w życie jej przepisów spowodowało automatyczne odrolnienie gruntów wszystkich kategorii w administracyjnych granicach miast oraz klasy IV – VI na wsi. Gminy walczyły, by nie ujrzały światła dziennego. Nie udało się. Teraz przewidują problemy.
– Dla terenów, które miały status rolnych, gminy nie uchwalały miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego – mówi Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich (ZMP).
[srodtytul]W szczerym polu[/srodtytul]
– Wystarczy więc, że inwestor spełnia warunki z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, i gmina, chce czy nie chce, musi wydać tę decyzję – wyjaśnia Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska, z zawodu urbanista. Wśród tych warunków jest: zapewnienie dostępu do drogi publicznej oraz dostawa mediów. Bardzo łatwo je spełnić. Zawsze znajdzie się – dodaje Bielawski – ekspert, który przygotuje analizę, w której wykaże, że zabudowa w danym terenie jest możliwa, a dostęp do drogi można zapewnić, nawet gdy istnieje droga polna albo dana nieruchomość została wydzielona na ten cel, ale droga istnieje tylko w ewidencji. W jego opinii dojdzie do niekontrolowanej rozbudowy. W szczerym polu zaczną wyrastać domy. Decyzja ustalająca warunki zabudowy nie musi być bowiem zgodna ze studium.
– Gminy, które chcą prowadzić racjonalną politykę przestrzenną, będą musiały jak najszybciej uchwalić plany, w których określą sposób zagospodarowania tych terenów – uważa Porawski. Według niego nie będzie to takie proste. Trzeba znaleźć pieniądze na przygotowanie planów i budowę infrastruktury lokalnej.