Jako klienci szukamy w Warszawie niedużego mieszkania. Mamy 200 tys. zł gotówki. Kogo przekonają takie pieniądze płatne od ręki?
– Szczęście, słońce, miłość i świetna lokalizacja – tak swój lokal na jednym z portali zachwalają właściciele 36-metrowej kawalerki przy ul. Igańskiej na Pradze-Południe. Mieszkanie na piątym piętrze dziesięciopiętrowego bloku z 1983 roku wycenili na 226 tys. zł, co daje 6,2 tys. zł za mkw. Z opisu dowiemy się, że obok bloku są m.in. apteka, trzy sklepy spożywcze, fryzjer ludzki i fryzjer psi. Od kościoła dzieli nas 400 m, od Uniwersytetu Warszawskiego – 6,2 km. Do Lublina jest 168 km, a do Moskwy – 1152 km. Oferta nas zaintrygowała. Dzwonimy do sprzedających.
225 tys. zł Cena ofertowa 31-metrowego mieszkania w wielkiej płycie przy ulicy Marsylskiej na Mokotowie (rok budowy 1973)
– Do mieszkania można się od razu wprowadzać, choć wymaga odświeżenia – słyszymy pod podanym numerem. – W kuchni są meble, w łazience glazura. Kuchnię można przerobić na drugi pokój. Można też zmniejszyć dużą łazienkę, by zyskać parę metrów na aneks. Do lokalu przynależy piwnica – opowiada kobieta oferująca lokal.
Mieszkanie się nam podoba. Ale możemy dać 200 tys. zł. – Na pewno cena jest do negocjacji. Ale nie wiem, czy możemy dać taki rabat. A czy państwo kupują na kredyt? – dopytuje sprzedająca. – Nie, za gotówkę – mówimy. – No to jesteście Państwo uprzywilejowani. Nie wykluczamy tych 200 tysięcy. Proszę przyjechać i lokal oglądać – zachęca.