Tak mówią i pośrednicy, i deweloperzy. Widać to także po wynikach sprzedaży wielu spółek giełdowych. Dlatego startują z nowymi, zamrożonymi dotąd osiedlami lub kolejnymi fazami już rozpoczętych budów.
Ruch na rynku robi się bowiem coraz większy. Pytanie tylko, czy przełoży się to na transakcje kupna mieszkań. Ostatnio znajomy z warszawskiego Żoliborza opowiadał, że na osiedlu, które obok jego domu buduje znana firma, w weekendy pojawiają się grupy zwiedzających bloki w stanie surowym: – Przychodzi sobota, budowlańców nie ma, ale zamiast nich pojawiają się ludzie w kolorowych, odblaskowych kamizelkach, oprowadzani przez przewodnika – mówił. Czy znajdą coś dla siebie? Czym skusi ich deweloper? Dziś nie ogłasza głośno promocji cenowych, ale chętnie przystępuje do negocjacji, dając gratisy.
Także pośrednicy są ostatnio bardziej zajęci niż przed wakacjami, bo więcej osób oprowadzają po mieszkaniach. Skąd ten ruch? Czy czekający na profity z zapowiadanego programu „Mieszkanie dla młodych" nie wierzą w dopłaty, boją się, że ceny lokali raczej nieco wzrosną, stymulowane przez budżet państwa? Czy chodzi raczej o skorzystanie z możliwości zadłużenia się na mieszkanie bez obowiązkowego wkładu własnego do końca tego roku? Bez względu na intencje warto negocjować ceny, bo rynek ciągle należy do klienta.