Część doradców twierdzi, że od przyszłego roku deweloperzy stracą motywację do walki o klienta niskimi cenami. Bo dlaczego mieliby się bić na promocje, kiedy otwiera się przed nimi nowy rynek?

Już w tym roku tanie kredyty pomagały sprzedawać lokale, a od przyszłego dojdą dwa kolejne wzmocnienia popytu: dopłaty do kredytów w ramach „Mieszkania dla młodych" oraz program wykupu mieszkań od deweloperów przez Bank Gospodarstwa Krajowego (który będzie budował portfel lokali na wynajem).

Teoretycznie więc, jeśli gospodarka nie tąpnie, a stopy procentowe nadal będą niskie (a tak można zakładać na podstawie wypowiedzi przedstawicieli NBP), to sprzedaż  lokalu w przyzwoitej lokalizacji i za niezbyt wygórowana cenę nie powinna być trudna. Zdaniem prof. Jacka Łaszka z NBP można się nawet spodziewać szybszej wyprzedaży lokali deweloperskich. Będą je bowiem kupować i osoby liczące na dopłaty w ramach „MdM", i spółki BGK na wynajem.

Natomiast podaż nie będzie rosła ze względu na ograniczania wynikające z ustawy deweloperskiej (przede wszystkim konieczność posiadania rachunku powierniczego). A to może się przełożyć na zwyżki cen mieszkań. Sami deweloperzy twierdzą jednak, że „MdM" nie będzie hitem sprzedażowym, że program nie poprawi znacząco wyników ani banków, ani firm deweloperskich, bo ustawowe limity są za niskie w stosunku do stawek rynkowych (poza Gdańskiem i  Łodzią). To jak będzie? Zdecydują klienci.