Na początku br.,średni czas sprzedaży używanych lokali wydłużył się do 244 dni. Przed rokiem w analogicznym okresie wynosił średnio 167 dni, a dwa lata temu 108 dni – wyliczają pośrednicy z biura Metrohouse. Nie oznacza to jednak, że rynek spowalnia, to właściciele zalegających w ogłoszeniach mieszkań, zaczęli weryfikować wyjściowe stawki. – Po wprowadzeniu nowych cen, lokale zaczynały znajdować nabywców, nawet jeśli nie były atrakcyjne – mówi Marcin Jańczuk.
A przeceny wcale nie muszą być duże, by pojawił się klient. Np. 32-metrowa kawalerka, w 14-letnim budynku przy ul. Olbrachta na Woli czekała na nabywcę ponad dwa lata. Oferowano ją za 245 tys. zł a sprzedano, po obniżce, za 225 tys. zł – podają pośrednicy Metrohouse.
Małgorzata Czerwińska, właściciela agencji Trend & Home Nieruchomości, wylicza, że 80 proc. mieszkań ma przeszacowane stawki. Powodzenie transakcji jest więc w gestii właściciela. Jeśli chce szybko sprzedać lokum , musi urealnić stawkę.
– Mieszkania z zawyżoną ceną czekają na nabywcę kilka lat – zaznacza Małgorzata Czerwińska. Jej zdaniem chaos decyzyjny klientów wywołuje rozbieżność cen, zwłaszcza w segmencie popularnym. Klienci po prostu zaczynają się dziś gubić w prawidłowej ocenie tego, co jest okazją, a co nie.
– Na przykład za 230 tys. zł możemy znaleźć zarówno 20 metrów na Ochocie jak i 38-metrowe M na Woli. Oba lokale wymagają remontu, znajdują się w budynkach z lat 60. i jednocześnie w świetnych lokalizacjach, pod względem komunikacji. W takiej sytuacji, klient może szukać dalej – tłumaczy Czerwińska.