Tak wynika z analiz agencji Metrohouse. W transakcjach na początku roku pośrednicy obserwowali nagły wzrost czasu sprzedaży mieszkań, który osiągnął średni poziom 244 dni. Brokerzy tłumaczyli, że przedmiotem transakcji były wtedy mieszkania bezskutecznie sprzedawane od wielu miesięcy, które po korektach cen w końcu spotkały się z zainteresowaniem nabywców. Dziś – ich zdaniem – sytuacja na rynku wtórnym w stolicy wraca do normy.

– Odnotowany w marcu i kwietniu średni czas oczekiwania na klienta wyniósł 152 dni, co jest wynikiem identycznym jak w podobnym okresie zeszłego roku. Średni metraż mieszkań, które sprzedały się w ciągu miesiąca od pojawienia się w ofercie, wynosi 43 mkw. To pokazuje, że na szybką sprzedaż mogły liczyć stosunkowo niewielkie lokale – mówi Mariusz Kania, prezes Metrohouse.

Co trzecie sprzedawane w szybkim tempie mieszkanie znajdowało się w blokach z wielkiej płyty, a kolejne 25 proc. w budynkach wybudowanych po 2000 r. Najdłużej czekającymi na nabywców lokalami są duże, trzy- i czteropokojowe. Średni metraż mieszkań, które czekały na sprzedaż dłużej niż 12 miesięcy, to aż 72 mkw.

Skróceniu czasu sprzedaży towarzyszyły większe możliwości negocjacji ceny. W marcu i kwietniu można było wynegocjować 3,2 proc. ceny ofertowej. – Przy średniej cenie mkw. w stolicy (7289 zł), na zakupie 50 mkw. można było zaoszczędzić średnio 11,6 tys. zł – wylicza Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. – Zaledwie w kilku przypadkach nabywcom udało się wynegocjować więcej niż 10 proc. ceny, a w czterech przypadkach cena transakcyjna okazała się nawet wyższa od ofertowej. Pośrednicy mówią, że zdarza się to w sytuacjach, kiedy np. przedmiotem negocjacji jest wyposażenie mieszkania niestanowiące przedmiotu oferty lub kiedy ofertą zainteresowany jest więcej niż jeden kupujący.

Nadal najchętniej wybieraną dzielnicą przez kupujących jest Praga-Południe, która nieznacznie wygrywa z Białołęką i Bemowem.