Tymczasem byli mieszkańcy hotelu cały czas walczą w sądzie o prawo do nieruchomości.
O perypetiach lokatorów z wieżowca przy ul. Kowalczyka 1 pisaliśmy na łamach „Nieruchomości” na początku września tego roku w tekście pt. „Czyj jest ten kawałek podłogi”. Już wtedy cały budynek był opuszczony.
Dziś w większości z 241 lokali nie ma już okien, a na dolnych piętrach otwory po nich zabito blachą. – Budynek stanowi zagrożenie, dlatego zabezpieczyliśmy go tak, aby nikt tu nie wchodził – tłumaczy Jacek Konieczny, prezes firmy Happy End, do której należy nieruchomość.
Przypomnijmy, że od 1979 r. wieżowiec na Białołęce fabryka samochodów dzierżawiła od Spółdzielni Mieszkaniowej Bródno, a FSO hotel dotowała. Jednak gdy kilka lat temu zakład zaczął mieć problemy finansowe, przestał dopłacać do jego utrzymania. Niespełna pięć lat temu długi za media sięgnęły 400 tys. złotych. Wówczas spółdzielnia wypowiedziała umowę najmu FSO. Spółdzielnia odzyskała budynek wraz z lokatorami, ale nie chciała prowadzić hotelu. Postanowiła wyremontować budynek, a hotelowe pokoje przekształcić w mieszkania. Lokatorom postawiono warunki: na czas remontu, który miał trwać rok, mieli się wyprowadzić, a potem zapłacić po 1,9 tys. zł za mkw. lokalu.
Spółdzielnia z planów jednak zrezygnowała i wystawiła nieruchomość na przetarg. Wieżowiec za 6,2 mln zł kupiła spółka Happy End z Legionowa. Nowy właściciel zapowiedział, że pokoje hotelowe przekształci w mieszkania. Na przeszkodzie stali jednak lokatorzy – w 106 lokalach mieszkało wtedy 212 osób.