Domy pod drutami na osiedlu Jelonki Międzyprzemysłami

Miało być miasto-ogród. Domy jednorodzinne otoczone zielenią. Jest kilkudziesięcioletni spór mieszkańców willowego osiedla z przedsiębiorstwem, które nad dachami budynków, bez zgody ich właścicieli, poprowadziło linie wysokiego napięcia. – Wartość naszych nieruchomości spadła, a my nie możemy nawet swoich domów rozbudować. Bo w górze są druty – żalą się właściciele

Aktualizacja: 04.02.2008 08:05 Publikacja: 04.02.2008 00:51

Domy pod drutami na osiedlu Jelonki Międzyprzemysłami

Foto: Rzeczpospolita/Ryszard Waniek

Pod rządami żadnej z ustaw nikt nie mógłby wybudować domu pod siecią wysokiego napięcia. Ale odwrotnie – proszę bardzo. Taka historia zdarzyła się na warszawskiej Woli, gdzie właścicielom domów tuż nad głowami zafundowano sieci energetyczne. Starcie mieszkańców z dużym przedsiębiorstwem ciągnie się do dziś. – W PRL nie mieliśmy żadnych szans na wygraną z komunistycznym molochem. Okazało się jednak, że nawet po zmianie ustroju nikt nie ma zamiaru wysłuchać naszych racji – mówią mieszkańcy.

Osiedle zwane Jelonki Międzyprzemysłami powstało jeszcze przed wojną. – Tereny te były przeznaczone pod budownictwo jednorodzinne – podkreśla Jerzy Szadkowski, mieszkaniec osiedla, powołując się na dokument wydany w 1973 roku przez prezydium Rady Narodowej na Woli.

W 1975 roku teren osiedla został jednak przeznaczony pod rozbudowę Zakładów im. Nowotki. W 1982 roku prezydent Warszawy uchylił decyzję wolskiego urzędu mówiącą o rozbudowie.

Tymczasem, jak opowiadają mieszkańcy, w 1985 roku na działkach wzdłuż ul. Wincentego Pola wybudowano dwutorową linię wysokiego napięcia, 110/15 kV, zasilającą ówczesne Zakłady im. Nowotki (dziś PZL Wola). – Inwestycja była związana z planowaną wcześniej rozbudową tych zakładów, pod którą zarezerwowano teren w rejonie ul. Człuchowskiej, Pola, Olbrachta i Znanej – przypomina Krystyna Zwierz, jedna z mieszkanek. – Od planów odstąpiono, ale nie wstrzymało to budowy linii energetycznej wysokiego napięcia.

W 1985 roku nad dachami domów energetycy zaczęli rozwieszać sieci.

– Byliśmy tym prawdziwie zaskoczeni. Od samego początku protestowaliśmy przeciwko tym drutom. Zaczęliśmy pisać odwołania i skargi do wszystkich możliwych instancji. Walka, jaką podejmowaliśmy w minionej epoce, okazała się jednak nierówna – opowiadają mieszkańcy domów.

Nadzieje ludzi „spod drutów” ożyły wraz z 1989 rokiem. – Wydawało nam się, że samowola budowlana, jaką okazała się sporna inwestycja, musi zostać rozebrana. Ale tak się nie stało do dziś, chociaż zapadały decyzje o rozbiórce – mówią mieszkańcy.

Właściciele domów przypominają, że w studium zagospodarowania przestrzennego osiedle Jelonki Międzyprzemysłami zostało sztucznie podzielone. – Na terenach wzdłuż ul. Wincentego Pola, na których stoją domy bezpośrednio pod linią energetyczną, nie ma możliwości rozbudowy budynków – podkreśla Krystyna Zwierz.

– Skutkuje to ucieczką mieszkańców i dewastacją nieruchomości. Dziś połowa domów w tym rejonie stoi pusta. Tymczasem pozostała część osiedla przeżywa okres bujnego rozwoju, zarówno pod względem nowych inwestycji, jak i napływu mieszkańców.

Właściciele domów pod drutami podkreślają, że wartość ich nieruchomości przez te niechciane sieci ogromnie spadła. – Nikt nawet nie chce słyszeć o kupnie domu ozdobionego drutem – mówią.

I dodają, że przez kilka ostatnich lat byli usypiani wiadomościami o planowanej budowie drogi szybkiego ruchu – łącznika Trasy AK i autostrady A2.

– Istniała nadzieja na wywłaszczenie i odszkodowanie. Tymczasem planowana inwestycja drogowa ma być przesunięta nad tereny kolejowe – opowiadają mieszkańcy, podkreślając, że znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

– Od ponad 20 lat nie możemy remontować i rozbudowywać własnych domów. Nie wiemy, od kogo mamy się domagać rekompensaty za dewastację nieruchomości albo odszkodowań za wymuszoną służebność – żalą się.

Przełomem w sprawie wydawał się rok 1990, kiedy to ówczesny kierownik Wydziału Architektury Urzędu Dzielnicowego na Woli orzekł przymusową rozbiórkę linii. Sieci miały zniknąć do 30 września 1991 roku. W uzasadnieniu kierownik podał, że linie wybudowano na terenie prywatnych działek bez wymaganej decyzji lokalizacyjnej i bez ważnego pozwolenia na budowę. Decyzji sprzed 18 lat nie udało się jednak zrealizować.Kolejną decyzję o rozbiórce w czerwcu 2006 roku wydał powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, uznając, że inwestycja powstała bez wymaganego pozwolenia na budowę.

„Linia przebiega ponad terenem zabudowanym budynkami jednorodzinnymi i stanowi zagrożenie dla ludzi stale przebywających na tym terenie. Według oświadczenia (...) przedstawiciela Zakładów Mechanicznych PZL Wola inwestor nie posiada dokumentacji związanej z budową przedmiotowej linii” – czytamy w uzasadnieniu decyzji PINB.

Zdania powiatowego inspektora nie podzielił jednak organ wyższej instancji. Mazowiecki wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego wytknął PINB błędy formalne i decyzję uchylił.

Sprawa utknęła w wojewódzkim sądzie administracyjnym. – WSA zawiesił jednak postępowanie, bo kilkoro naszych sąsiadów, którzy walczyli o rozbiórkę samowoli, zmarło – mówią mieszkańcy. – I teraz musimy ustalić następców prawnych zmarłych uczestników postępowania.

Właściciele domów mnożą pytania: dlaczego urzędy, decydując o gospodarce nieruchomościami, nie doprowadzają takich spraw do końca? Dlaczego wszyscy chowają głowę w piasek, twierdząc, że sprawa nie leży w ich kompetencjach?

W urzędach, m.in. wojewódzkim, interweniowali radni Woli, podnosząc, że wojewoda jako reprezentant Skarbu Państwa wobec PZL Wola powinien podjąć działania zmierzające do usunięcia samowoli.

Na nasze pytania dotyczące sprawy rzecznik wojewody Maciej Wewiór odpowiada, że organami właściwymi do rozpatrywania spraw samowoli budowlanej są PINB i WINB.

– Wojewoda nie ma kompetencji do zajęcia stanowiska w przedmiotowej sprawie. Strona skarżąca winna zwrócić się do wymienionych wyżej organów. Wojewoda, będąc organem administracji architektoniczno-budowlanej, co wynika z zapisów ustawy Prawo budowlane i ustanowionego w niej podziału zadań i kompetencji, nie może ingerować w działalność organów nadzoru budowlanego i nakazywać podjęcia żądanych czynności – tłumaczy rzecznik.

A co na to PZL Wola? Krzysztof Turek, przedstawiciel PZL Wola, podkreśla, że sporne linie to jedyna droga zasilania zakładu w energię, więc dopóki firma istnieje, dopóty rozbiórka ich jest niemożliwa. Bo zakładów nie stać na budowę nowych linii – a brak prądu oznaczałby konieczność likwidacji firmy i utratę pracy przez kilkaset osób.

– Linie użytkujemy zgodnie z prawem, bo przecież żadna decyzja o rozbiórce nie została utrzymana przez wyższe instancje, które je uchylały – mówi przedstawiciel PZL Wola.

– Co istotne, ta linia jest systematycznie sprawdzana i konserwowana. Ostatni przegląd był w 2006 roku. Dokonał go zakład energetyczny na nasze zlecenie. Z przeglądu wynika, że linia jest w prawidłowym stanie technicznym. Zrobiliśmy tam także przecinkę drzew. Dokonujemy też pomiarów pól elektrycznego i magnetycznego. Wyniki są prawidłowe – zapewnia.

Tymczasem właściciele domów mówią dobitnie: życie pod drutami zagraża naszemu zdrowiu.

Tymczasem Michał Paszkowski, naczelnik Wydziału Energetyki w Miejskim Biurze Infrastruktury, przypomina, że sporna linia została wybudowana na polecenie ministra budownictwa na potrzeby Zakładów im. Nowotki.

– Inwestycja nie była oparta na formalnych decyzjach, które by sankcjonowały jej realizację. Brak dokumentacji prawnej spowodował, że uznano ją za samowolę budowlaną. Zakłady im. Nowotki chciały linię przekazać w eksploatację ZEWM (dziś RWE Stoen SA), ale z uwagi na samowolę budowlaną RWE Stoen SA linii nie przyjęło – mówi Michał Paszkowski.

Dodaje, że linia będąca własnością zakładu nie była i nie jest w pełni wykorzystana, ponieważ zakład nie został rozbudowany.– Dzisiejszy właściciel linii PZL Wola powinien podjąć działania zmierzające do zapewnienia zasilania zakładu linią średniego napięcia 15 kV – mówi przedstawiciel miasta, zapowiadając podjęcie interwencji w tej sprawie.

Jak ustaliliśmy, RWE Stoen do linii się nie przyznaje. – Linia nie jest własnością RWE Stoen. Na podstawie zawartej umowy dostarczamy energię do styku sieci energetycznej należącej do RWE Stoen i linii będącej własnością PZL Wola. Zgodnie z prawem energetycznym naszym zadaniem jest dostarczanie energii do klientów i nie możemy brać odpowiedzialności za jej użytkowanie przez odbiorców – informuje Iwona Jarzębska, dyr. ds. komunikacji i Marketingu w RWE Stoen.

Rafał Wypiór, kancelaria Kaczor, Klimczyk, Pucher, Wypiór

– Jak wynika z opisu, właściciele nieruchomości, ponad którymi przebiegają sieci energetyczne, podjęli działania wyłącznie na płaszczyźnie administracyjnoprawnej, starając się wykazać, że sieci te zostały wybudowane w sposób sprzeczny z prawem budowlanym i jako samowola budowlana podlegają usunięciu. Tymczasem w niniejszej sprawie warto również zwrócić uwagę na aspekt cywilnoprawny. Mamy tu bowiem do czynienia z ingerowaniem przez operatora tych sieci w prawo własności nieruchomości, nad którymi one przebiegają. Dzieje się tak dlatego, że, zgodnie z art.143 kodeksu cywilnego własność gruntu rozciąga się także na przestrzeń nad i pod jego powierzchnią. Potwierdził to Sąd Najwyższy, który w wyroku z 17 czerwca 2005 r., sygn. akt III CK 685/2004, niepublikowanym, stwierdził, że takie korzystanie z nieruchomości odpowiada treści służebności. Oznacza to, że operator sieci musi uzyskać odpowiedni tytuł prawny do gruntu, aby przeprowadzić linię energetyczną nad gruntem, nawet wówczas, gdy linia ta nie styka się z gruntem, tzn. na całej swej długości jest napowietrzna, a słupy energetyczne zainstalowane są poza granicami tej działki.

Warto odnotować, że również w opisanym przypadku dochodzi do korzystania z cudzej własności, aczkolwiek najpierw należy ustalić, czy inwestor nie legitymował się prawem do zajęcia cudzych nieruchomości pod urządzenia liniowe, ustanowionym na podstawie obowiązującej w dacie przygotowania do inwestycji ustawy z 28 czerwca 1950 r. o powszechnej elektryfikacji wsi i osiedli. Jeżeli takiego prawa w istocie nie miał, to właścicielom nieruchomości, ponad którymi przebiegają linie energetyczne, przysługuje oparte na art. 222§2 kodeksu cywilnego roszczenie o usunięcie urządzeń liniowych i zaprzestanie naruszania ich własności, a ponadto wynagrodzenie za dotychczasowe korzystanie z ich nieruchomości bez tytułu prawnego. Jeżeli natomiast inwestor uzyskał tytuł prawny w trybie wyżej powołanej ustawy, wówczas właściciele nieruchomości obciążonych tym prawem mogą domagać się od operatora sieci energetycznej, zgodnie z art.70 i następne ustawy z 29 kwietnia 1985 r. o gospodarce gruntami i wywłaszczaniu nieruchomości, zastąpionym obecnie obowiązującym art. 124 i następnymi ustawami z 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami, odszkodowania, a nawet wywłaszczenia nieruchomości, jeżeli dalsze z nich korzystanie jest niemożliwe, tak jest w uchwale Sądu Najwyższego z 1 czerwca 1995 r., sygn. akt III AZP 12/1995, OSNP 1995/22/271.

Na koniec należy rozważyć, czy w międzyczasie operator sieci energetycznej nie nabył tytułu uprawniającego go do przeprowadzenia sieci przez cudze nieruchomości. Jeżeli bowiem, zgodnie z powyższym orzeczeniem Sądu Najwyższego, takie korzystanie z nieruchomości odpowiada treści służebności, a stosownie do art. 292 kodeksu cywilnego służebność gruntowa może zostać nabyta przez zasiedzenie, jeżeli polega na korzystaniu z trwałego i widocznego urządzenia. Takie zasiedzenie jest możliwe, jeśli upłynęły lub upłyną stosowne terminy ustawowe. kad

Pod rządami żadnej z ustaw nikt nie mógłby wybudować domu pod siecią wysokiego napięcia. Ale odwrotnie – proszę bardzo. Taka historia zdarzyła się na warszawskiej Woli, gdzie właścicielom domów tuż nad głowami zafundowano sieci energetyczne. Starcie mieszkańców z dużym przedsiębiorstwem ciągnie się do dziś. – W PRL nie mieliśmy żadnych szans na wygraną z komunistycznym molochem. Okazało się jednak, że nawet po zmianie ustroju nikt nie ma zamiaru wysłuchać naszych racji – mówią mieszkańcy.

Pozostało 95% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej