To znaczy?
[b]Książeczkę mieszkaniową można zlikwidować tylko na określone cele, o których mówi [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=169949]ustawa z 30 listopada 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii[/link]. Wśród nich są na przykład zakup mieszkania na własność, wykup lokalu, wybudowanie domu jednorodzinnego. Tymczasem premia z książeczki wynosi średnio 6 – 7 tys. zł, a trudno za taką kwotę kupić lub wybudować mieszkanie lub dom. Brakuje też celów niezwiązanych z nabyciem nieruchomości, na przykład remontów. [/b]
Zgodzę się z panią, ale tylko częściowo. To prawda, że ustawa dotyczy na razie tylko wydatków mieszkaniowych związanych z pozyskaniem mieszkania, bo taka była idea tych książeczek. I tutaj muszę cofnąć się w czasie. Rodzice i dziadkowie zakładali je dla dzieci i wnuków. Dzięki nim ci ostatni mieli otrzymywać w przyszłości własne mieszkania. Przyszły inne czasy, wartość wkładów na książeczkach, w wyniku inflacji, się zdewaluowała. Posiadacze byli więc poniekąd poszkodowani. Pojawiła się jednak ustawa, na którą się pani powołuje, która rekompensuje im obniżenie wartości wkładów zgromadzonych na książeczkach. Tą rekompensatą jest właśnie wypłata premii gwarancyjnej, a dotyczy ona wydatków mieszkaniowych związanych z pozyskaniem mieszkania.
Proszę pamiętać jeszcze o jednym. Nawet wtedy, gdy książeczki mieszkaniowe zakładano, zgromadzony wkład miał starczyć tylko na niewielki ułamek kosztów budowy. Resztę miały pokryć tanie kredyty, które spółdzielnie otrzymywały od państwowych banków. Nie można mieć teraz pretensji do państwa, że daje posiadaczom książeczek 6 – 7 tys. zł, a nie np. 400 tys. zł.
Rząd chce zresztą teraz zmienić filozofię tej ustawy, planujemy poszerzyć listę wydatków mieszkaniowych, i to niekoniecznie o te związane z pozyskaniem mieszkania.
[b]Skąd taka zmiana frontu?[/b]