Sytuacja wygląda kiepsko zwłaszcza u deweloperów. Przez trzy pierwsze miesiące roku rozpoczęli oni budowę niecałych 7,5 tys. lokali. To o ponad 53 proc. mniej niż przed rokiem.
Na dodatek dane Głównego Urzędu Statystycznego mogą nie pokazywać pełnego obrazu sytuacji na rynku. Część deweloperów zgłasza oficjalne rozpoczęcie prac, choć faktycznie na budowie nic się nie dzieje.
– Robią tak, by nie tracić pozwoleń, które wydawane są na określony czas – tłumaczy Jacek Bielecki, główny ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Dlatego realnie możemy mówić o spadku nowych inwestycji sięgającym 70 – 80 proc. W tej branży spadek o 20-proc. to problem, o 30 – 35 proc. to już kryzys, ale o 50 proc. to zapaść – podkreśla.
Deweloperzy nie ruszają z budowami z dwóch powodów: nie ma chętnych na mieszkania i banki nie chcą finansować inwestycji. – Dlatego kolejne miesiące przyniosą nam dalsze obniżenie liczby rozpoczynanych budów – przewiduje Bielecki.
Problemy mają nie tylko deweloperzy. W przypadku inwestorów indywidualnych w I kw. rozpoczęto budowę nieco ponad 14,4 tys. mieszkań i domów. Oznacza to spadek o ponad 23 proc. Najgorzej sytuacja wygląda jednak w przypadku spółdzielni. Te zaczęły stawiać ledwie 639 mieszkań (ponad 65-proc. spadek).