Spadkobiercy przejmują zamki, dworki i parki

Co robią rodziny właścicieli ziemskich z odzyskaną własnością? Tworzą fundacje, planują inwestycje

Publikacja: 13.10.2009 02:25

Za przejęte przez państwo wyposażenie pałacu w Kozłówce Zamoyscy dostali 17 mln zł

Za przejęte przez państwo wyposażenie pałacu w Kozłówce Zamoyscy dostali 17 mln zł

Foto: Dziennik Wschodni, Bartłomiej Żurawski Bartłomiej Żurawski

Zamek Krasickich w Lesku (Podkarpacie) powinien wrócić do rodziny. Jego konfiskata była sprzeczna z przepisami dekretu o reformie rolnej – orzekł minister rolnictwa. Wcześniej przez lata urzędnicy twierdzili inaczej. Po wojnie w budynku mieściło się przedszkole, liceum z internatem i ośrodek wypoczynkowy Kopalni Makoszowy. Teraz Gliwicka Agencja Turystyczna prowadzi tam pensjonat.

– Nie zdążyliśmy jeszcze ochłonąć – mówi Ignacy Krasicki, wnuk Augusta Krasickiego, ostatniego właściciela rodzinnej posiadłości w Lesku.

– Trudno wręcz określić satysfakcję, gdy po 20 latach walki odzyskuje się bezprawnie zabrany dom rodzinny – dodaje jego syn, także Ignacy.

[wyimek]Krasiccy chcą powołać rodzinną spółkę, by zarządzała rodowymi dobrami[/wyimek]

Spadkobiercy dawnych właścicieli coraz częściej przekonują do swoich racji nie tylko sądy, ale też ministra i wojewodów. A to właśnie w ich rękach leży los przejętych przez państwo majątków.

[srodtytul]Jezioro na dokładkę[/srodtytul]

Bardzo bliska odzyskania pałacu jest rodzina Szeptyckich. W 1946 r. władze odebrały jej dobra w Łaszczowie na Zamojszczyźnie (ok. 700 ha). Rodowy pałac spłonął podczas pierwszej wojny światowej. Kiedy na podstawie dekretu PKWN przeszedł na własność państwa, nikt w nim nie mieszkał. – Zrujnowany pałac nie nadawał się na cele reformy rolnej – argumentuje Maciej Szeptycki, wnuk ostatniego właściciela i prezes Fundacji Rodu Szeptyckich.

W ubiegłym roku wojewoda lubelski postanowił im zwrócić zarówno pałac, jak i przylegający do niego park. Decyzję podtrzymał minister rolnictwa, a także Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.

Każde z rozstrzygnięć skarżyły jednak władze gminy, które postanowiły wykorzystać ostatnią deskę ratunku – skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony, ale spadkobiercy są pełni optymizmu.

Batalię z gminą stoczyli też spadkobiercy Morzyckich z Wielkopolski. Przez 20 lat zabiegali o zwrot pałacu w Giewartowie nieopodal Poznania. Majątek został przejęty przez państwo dopiero dziesięć lat po wojnie. – Był stosunkowo mały, dlatego trudno było go skonfiskować, odwołując się do przepisów reformy rolnej – wyjaśnia poseł Jacek Tomczak, jeden ze spadkobierców.

Władza sięgnęła jednak po fortel. Dopisała do majątku pobliskie jezioro. Niewielki dwór przez lata był wykorzystywany przez aktywistów ZSMP. W 1990 r. został skomunalizowany. Gmina zaskarżała każdą decyzję o zwrocie. Ostatecznie jednak w lipcu tego roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał roszczenia Tomczaków. Pozostało jeszcze uchylenie decyzji o komunalizacji.

Cel osiągnęła za to rodzina Tarnowskich z Podkarpacia. Po wielu latach starań w 2006 r. wrócił do niej majątek w Dukli.

Dawni właściciele miasteczka odzyskali ratusz, budynek liceum oraz kamienice, w których dzisiaj znajdują się mieszkania komunalne, biblioteka, przedszkole i ośrodek zdrowia. Wojewoda uznał, że nie podlegały one dekretowi o reformie rolnej, bo już przed wojną znajdowały się tam obiekty użyteczności publicznej.

Tarnowscy zobowiązali się zachować dotychczasowe funkcje odzyskanych nieruchomości. W myśl ustaleń spadkobiercy nie będą się domagać utraconych korzyści, a gmina zrzeknie się roszczeń wynikających z kosztów utrzymania budynków i ich remontu. – Wolą mojego ojca było, aby przejęcie majątku przez naszą rodzinę nie naruszało poczucia bezpieczeństwa mieszkańców – zapewniał Jan Tarnowski.

Inną drogą poszli Zamoyscy. Domagali się w sądzie odszkodowania za wyposażenie pałacu w Kozłówce, gdzie obecnie znajduje się muzeum ze słynną galerią socrealizmu. Na początku tego roku zawarli ugodę z władzami województwa lubelskiego.

Za przejęte przez państwo wyposażenie pałacu potomkowie Jana Zamoyskiego otrzymali 17 mln zł. Dodatkowo za darmo mogą spędzać w Kozłówce kilka dni w roku. W zamian zrzekli się dalszych roszczeń do pałacu. Minister kultury Bogdan Zdrojewski nazwał ugodę wzorcową.

[srodtytul]Obiekt się sypie[/srodtytul]

Spadkobiercy często sami dobrze nie wiedzą, jaka jest wartość majątków, o które walczą. Obiecują jednak: oddajcie nam pałace, a ocalimy je dla przyszłych pokoleń.

W pałacu w Giewartowie (w Wielkopolsce), o który walczą Tomczakowie, mieści się obecnie ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy. – Jego standard nie jest najwyższy. Prawdę mówiąc, obiekt się sypie. Włożymy całe serce, by to zmienić – deklaruje Jacek Tomczak. Ale choć jego rodzina jest coraz bliższa przejęcia budowli, nie potrafi powiedzieć, jakie będą jej dalsze losy.

Konkretne plany mają za to Szeptyccy. Chcą podźwignąć budowlę z ruin. W osiągnięciu celu mają pomóc pieniądze z Unii Europejskiej. Maciej Szeptycki nie operuje konkretnymi liczbami. Szacuje, że koszt przedsięwzięcia przewyższy obecną wartość majątku. Inwestycja powinna się jednak opłacić. Jednym z pomysłów jest otwarcie w dawnym pałacu ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego.

Na dawnym majątku zarabiają też Tarnowscy z Dukli, choć nie są to kwoty oszałamiające. Za dzierżawę pomieszczeń na przedszkole i bibliotekę gmina miesięcznie płaci spadkobiercom 4 złote od metra kwadratowego. 3,5 zł za mkw. to kwota, którą muszą uiszczać lokatorzy kamienic należących do rodziny. Tutaj również trudno oszacować wartość majątku zwróconego przez państwo.

Wyceny księgowe poszczególnych budynków są bowiem nieprawdopodobnie niskie. Według nich wartość ratusza to 59 tys. zł, ośrodka zdrowia 274 tys. zł, budynku mieszkalno-usługowego – 187 tys. zł. Tymczasem Krasiccy zamierzają powołać rodzinną spółkę, która zarządzałaby odzyskanym majątkiem. – Dla dużej, rozsianej po całym świecie, rodziny Lesko jest miejscem wyjątkowym. Wreszcie będziemy mogli się spotkać w domu należącym do naszych pradziadów – mówi Ignacy Krasicki junior, współwłaściciel agencji PR Art-Media. Ma to być też miejsce służące lokalnej społeczności. – Tak jak przed wiekami będzie tętnić życiem kulturalnym – zapowiada.

[srodtytul]To wciąż niewiele[/srodtytul]

Z danych Ministerstwa Rolnictwa wynika, że od początku 2008 r. urzędnicy zakończyli 1786 spraw reprywatyzacyjnych. Wydali 427 decyzji pozytywnych dla dawnych właścicieli nieruchomości ziemskich. Nie wiadomo jednak, ile z tych spraw dotyczy nieruchomości ziemskich przejętych na podstawie dekretu z 6 września 1944 r., a tym bardziej dworów, pałaców i zamków. – Taka statystyka nie jest prowadzona – mówi Małgorzata Książyk, rzecznik ministra rolnictwa.

Znawcy tematu są jednak zgodni – to ciągle niewielka liczba. – Decyzja o zwrocie zamku Krasickim w niczym nie zmienia sytuacji ziemian starających się o zwrot własności. Nie znam spadkobierców z województwa łódzkiego, którzy otrzymaliby na powrót swoje siedziby – przyznaje Piotr Kochanowski, którego rodzinie w 1990 r. odmówiono zwrotu dworu w Biedoniu koło Łodzi. “Wniosek jest nieuzasadniony, bo obowiązuje dekret PKWN” – stwierdził wówczas Łódzki Urząd Wojewódzki.

W 2008 r. wojewoda raz jeszcze odrzucił ich roszczenia. – Urzędnicy powtarzali, że ich zadaniem jest strzec własności Skarbu Państwa. A jeśli tego nie będą robić, grozi im odpowiedzialność karna – wspomina Kochanowski.

Podobne doświadczenia ma Krystyna Bnińska-Jędrzejowicz, wnuczka Adama Potockiego, któremu odebrano majątek w Krzeszowicach pod Krakowem, w tym zamek Tenczyn. O zwrot dóbr walczy od 2001 r. Na razie bezskutecznie.

Jej rodzinie nie udało się odzyskać także XV-wiecznego zamku w małopolskim Zatorze, choć sąd uznał, że obiekt nie podlegał dekretowi o reformie rolnej. Do niedawna mieścił się tam Rybacki Zakład Doświadczalny PAN. Teraz zabytek niszczeje, a konserwator zgłasza konieczność wykonania kolejnych prac.

O zwrot majątku w Końskich (woj. świętokrzyskie), na razie na próżno, zabiega też 80-letni Juliusz Tarnowski. Tam właśnie urodził się on i jego dwaj młodsi bracia, tam jako czterolatek zaczął jeździć konno. – Gdy miałem dziewięć lat, dosiadałem pełnokrwistego araba – wspomina. Dziś rezydują tam władze gminy, a na reprywatyzację majątku nie zgadza się ani wojewoda, ani minister rolnictwa.

[srodtytul]Ustawa, której nie ma[/srodtytul]

– Przepadły biblioteki, rozgrabiono dzieła sztuki, dworki w większości popadają w ruinę. Tymczasem państwo w tej sprawie robi bardzo niewiele – uważa Stanisław Wielowieyski, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. – Jeśli idzie ku lepszemu, to bardzo powoli. Brakuje przede wszystkim ustawy reprywatyzacyjnej, choć i ona nie rozwiązałaby wszystkich problemów.

Skąd to całe zamieszanie? Jego początków należy szukać w dekrecie z 6 września 1944 r. PKWN zdecydował wówczas, że majątki ziemskie mają zostać odebrane prawowitym właścicielom i rozparcelowane pośród chłopów. Prawa stanowionego przez ludową władzę nikt jednak nie unieważnił.

Spadkobiercy dawnych właścicieli ziemskich starają się zatem udowodnić, że komuniści bardzo często łamali ustanowione przez siebie przepisy.

Dziś o niezgodności konfiskaty z dekretem orzekają kolejno wojewoda, minister rolnictwa, wreszcie sądy administracyjne. Spadkobiercy dochodzą też swoich praw w sądach cywilnych. One jednak często zawieszają postępowania, czekając na decyzje ministra.

– W Polsce do tej pory nie ma ustawy reprywatyzacyjnej. To absolutny skandal, który fatalnie świadczy o naszej klasie politycznej – ocenia historyk prof. Antoni Dudek.

Ale politycy zgodnie deklarują: ustawa wreszcie powinna zostać uchwalona. – Takie rozwiązanie jest konieczne. Tym bardziej że nieuregulowana sytuacja prawna blokuje część państwowej ziemi – uważa Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL.

W podobnym tonie wypowiada się Adam Hofman z PiS. – Prawo własności jest święte – przekonuje.

Wprowadzenie w życie ustawy reprywatyzacyjnej było jednym ze sztandarowych pomysłów PO. Projekt miał trafić do Sejmu w ubiegłym roku. Nie trafił do dziś. Premier Tusk zapowiadał wtedy, że państwo chce zwrócić dawnym właścicielom lub ich spadkobiercom od 15 do 20 proc. wartości skonfiskowanego mienia. Na ten cel zamierzał przeznaczyć 20 mld zł. Wydaje się jednak, że dziura w budżecie okazała się zbyt duża, by zrealizować nawet tę obietnicę. Według rządu przyszłoroczny deficyt ma wynieść ponad 52 mld zł. – Projekt ustawy reprywatyzacyjnej został przesłany do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Trudno powiedzieć, kiedy trafi do Sejmu – mówi Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.

Piotr Kochanowski: – Najwyższy czas, aby ktoś wreszcie uchylił dekrety PKWN. Na programy ratujące prowincję w Europie wydaje się miliony euro, a polskiej wsi grozi wyludnienie.

Juliusz Tarnowski, który od lat mieszka w Krakowie, wie, że do majątku w Końskich już się nie przeprowadzi. Nie traci jednak nadziei, że dożyje chwili, gdy rodzina odzyska dawne dobra. – Jeśli tak się stanie, wzniosę toast szklaneczką wzmocnionej whisky – zapowiada.

[i]Ewa Łosińska, Tomasz Nieśpiał, Józef Matusz, Mariusz Goss[/i]

Zamek Krasickich w Lesku (Podkarpacie) powinien wrócić do rodziny. Jego konfiskata była sprzeczna z przepisami dekretu o reformie rolnej – orzekł minister rolnictwa. Wcześniej przez lata urzędnicy twierdzili inaczej. Po wojnie w budynku mieściło się przedszkole, liceum z internatem i ośrodek wypoczynkowy Kopalni Makoszowy. Teraz Gliwicka Agencja Turystyczna prowadzi tam pensjonat.

– Nie zdążyliśmy jeszcze ochłonąć – mówi Ignacy Krasicki, wnuk Augusta Krasickiego, ostatniego właściciela rodzinnej posiadłości w Lesku.

Pozostało 95% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów