Dziś – jak policzył redNet Consulting – jest już prawie 40 proc. Zatem w ciągu roku przyrost był dwukrotny.
Wydawałoby się, że taka sytuacja to raj dla klientów, bo deweloperzy na wyścigi będą ich kusić promocyjnymi ofertami. Tym bardziej że w niektórych dzielnicach – jak mówi Marcin Gołębiowski z redNet Consulting – do kupienia są wyłącznie mieszkania już oddane do użytku. Tak jest np. w Rembertowie. W czołówce dzielnic z gotową ofertą czekającą na klientów są również Śródmieście i Bemowo. W tej pierwszej 90 proc. stanowią ukończone lokale, a w drugiej – ponad 60 proc. Także na Woli ponad połowa deweloperskich propozycji znajduje się na gotowych osiedlach.
Dlatego można by było w wielu wypadkach uniknąć ryzyka kupna dziury w ziemi, czyli zrezygnować z inwestycji we wstępnej fazie budowy na rzecz gotowego M. Problem jednak polega na tym, że nawet jeśli klient znajdzie stosowne mieszkanie w „starej” ofercie, i tak pójdzie po to dopiero budowane w okolicy. Ceny na zachętę, czyli na początku budowy, są bowiem bardziej przyjazne niż w przypadku lokali gotowych. Jak powiedział jeden z szefów dużej firmy deweloperskiej: „To niemoralne obniżać ceny nowym klientom, bo jak poczują się ich sąsiedzi, którzy wcześniej kupili drożej”.