Na pewno są tysiące osób, które skorzystały z dopłat do kredytów i z tą opinią się nie zgodzą. Gdy jednak spojrzymy, jakie zamieszanie – na różnych etapach zmian przepisów – powodowała „Rodzina...", trudno uznać ją za sukces.
Najpierw limity cenowe mkw. mieszkania kwalifikowanego do dopłat były tak niskie, że program był właściwie martwy. Potem ustawowe wskaźniki skoczyły tak znacznie, że państwo – czyli wszyscy podatnicy – dopłacało do zakupu apartamentów w stolicy za ponad 9 tys. zł za mkw.
Czy rzeczywiście takie ma być pierwsze lokum, tyle powinno kosztować socjalne budownictwo? Tym bardziej że średnie ceny transakcyjne metra lokalu były nawet o ok. 2 tys. zł niższe. Po wielu miesiącach zupełnie odstająca od wydarzeń na rynku nieruchomości „Rodzina" powoli odchodzi.
Program za kilka dni będzie miał dużo niższe limity mkw. Zacznie być wygaszany. I słusznie, im szybciej, tym mniejsze straty – dla wszystkich podatników. Problem jednak pozostał: co zamiast nieszczęsnej „Rodziny"?
Może jednak postawić na sprawdzone w innych krajach rozwiązanie, czyli np. premiować systematyczne oszczędzanie na mieszkania, oferując tańsze kredytowanie?