mieszkania używane - co się szybko sprzedaje

Część klientów, bojąc się, że od stycznia będzie trudniej o kredyt, chce zdążyć z transakcją do końca roku. Inni czekają na spadki cen

Aktualizacja: 21.11.2011 15:16 Publikacja: 21.11.2011 15:15

Niespełna 31-metrowa kawalerka przy ul. Grójeckiej, której cena wynosiła 273 tys. zł, czekała na kup

Niespełna 31-metrowa kawalerka przy ul. Grójeckiej, której cena wynosiła 273 tys. zł, czekała na kupca osiem dni

Foto: Rzeczpospolita

Krzysztof Celiński, pośrednik z agencji Askel Nieruchomości, ocenia, że na rynku nieruchomości zaczyna się wzmożony ruch. – Wygląda na to, że końcówka roku będzie intensywna. Kupującym zaczyna się spieszyć. Na gwałt szukają mieszkania, chcąc zdążyć z transakcją przed końcem roku – mówi Krzysztof Celiński. – Klienci boją się stycznia. Niepokoi ich, że o kredyt może być jeszcze trudniej – podkreśla.

Oferty godne uwagi

Krzysztof Celiński zauważa, że część sprzedających stara się wykorzystywać lepszą koniunkturę. – Właściciel 48-metrowego mieszkania na Pradze-Południe, które kosztowało niecałe 290 tys. zł, zrezygnował z transakcji w ostatniej chwili. Wszystko było uzgodnione, był wyznaczony termin umowy. Ale sprzedający zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie chce za lokal za mało, że może zjawi się klient, który da więcej – opowiada pośrednik z Askel Nieruchomości.

Jednocześnie zastrzega, że znalezienie klienta, któremu dana oferta będzie w pełni odpowiadać, nie jest proste. – Ofert jest mnóstwo. Klienci, którzy dopiero zaczynają szukać mieszkania, są pełni optymizmu. Potem okazuje się, że ofert godnych uwagi jest jednak znacznie mniej – zauważa Krzysztof Celiński.

Inaczej dzisiejszą sytuację na rynku widzi pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości. Według niego nie tylko nie ma mowy o popłochu, ale wręcz widać spowolnienie. – Klienci wychodzą z założenia, że banki nie zrezygnują z przyznawania kredytów, bo czerpią z tego zyski. Poza tym oczekują, że skoro deweloperzy już dziś tak bardzo się starają, by przyciągnąć nabywców, kolejnym krokiem będzie spadek cen – ocenia pośrednik z Krupa Nieruchomości.

Marcin Jańczuk z sieciowej agencji Metrohouse & Partnerzy zaś twierdzi, że dziś sprzedający dążą usilnie do transakcji, o czym świadczy większa skłonność do negocjacji cen. – Poza nielicznymi przypadkami brakuje jednak spektakularnych obniżek, np. 20 proc. ceny ofertowej – zastrzega Jańczuk. – Dla warszawskiego rynku jest to średnio 2,7 proc. W co czwartej transakcji kupującym nie udaje się nic utargować – dodaje.

Cezary Szubielski dodaje, że rabaty nie przekraczają 10 proc. i są one związane raczej z czasem oczekiwania na klienta.

Dwa dni, a może rok

Marcin Jańczuk zauważa, że dziś najszybciej sprzedają się mieszkania o powierzchni do 40 – 45 mkw., których cena nie przekracza 350 tys. zł. – Mogą to być lokale zarówno w nowym budownictwie, jak i w blokach z wielkiej płyty i kamienicach – mówi Marcin Jańczuk. – Choć trudno dziś mówić o sprzedaży mieszkań na pniu, to trafiają się lokale, które znajdują nabywców w kilka dni – przyznaje.

Za pośrednictwem biura Metrohouse & Partnerzy po dwóch dniach nabywcę znalazł dwupokojowy 41,5-metrowy lokal w bloku z wielkiej płyty przy ul. Sucharskiego. Cena: 230 tys. zł (5,55 tys. zł za mkw.). Sześć dni na klienta czekało 35,3-metrowe mieszkanie w budynku z 1966 r. przy ul. Siennej. Cena lokalu: 289 tys. zł (8,1 tys. zł za mkw.).

Według Cezarego Szubielskiego dla klienta kupującego używane mieszkanie najważniejsza jest cena. – Lokal musi być tańszy niż nowy kupiony od dewelopera, który potem trzeba wykończyć – zauważa Cezary Szubielski.

I podaje przykłady transakcji przeprowadzonych ostatnio za pośrednictwem agencji Krupa Nieruchomości. 200 tys. zł (5,7 tys. zł za mkw.) kosztowała 35-metrowa kawalerka z widną kuchnią, położona na pierwszym piętrze przedwojennej kamienicy przy ul. Kordeckiego. Cena 47-metrowego mieszkania z ciemną kuchnią na ostatniej kondygnacji budynku przy ul. Suwalskiej to z kolei 290 tys. zł (6,2 tys. zł).

Dyrektor z Krupa Nieruchomości zauważa, że trudno dziś jednak sprzedać używane mieszkania tam, gdzie istnieje silna konkurencja ze strony rynku pierwotnego. – Gdy na rocznym, zamkniętym osiedlu, deweloper rok temu sprzedawał mkw. mieszkania po 9 tys. zł, a dziś pozostałe lokale wystawia z ceną 8 tys. zł za mkw., to nie ma szans, by mieszkanie z drugiej reki sprzedać po 10 tys. zł – mówi Cezary Szubielski.

Marcin Jańczuk dodaje, że najdłużej sprzedają się mieszkania największe – powyżej 80 mkw. – Jeśli są to lokale zbudowane w starszych technologiach, sprzedaż może trwać nawet dłużej niż rok – przyznaje Jańczuk. – W przypadku nowego budownictwa słabsze tempo sprzedaży dotyczy mało funkcjonalnych projektów – np. dwupokojowych mieszkań na 65 mkw. Długo na nabywcę czekają też nieruchomości, w których w aranżację i wyposażenie zostały zainwestowane duże pieniądze, co znacznie podniosło cenę lokalu – zauważa.

Krzysztof Celiński, pośrednik z agencji Askel Nieruchomości, ocenia, że na rynku nieruchomości zaczyna się wzmożony ruch. – Wygląda na to, że końcówka roku będzie intensywna. Kupującym zaczyna się spieszyć. Na gwałt szukają mieszkania, chcąc zdążyć z transakcją przed końcem roku – mówi Krzysztof Celiński. – Klienci boją się stycznia. Niepokoi ich, że o kredyt może być jeszcze trudniej – podkreśla.

Oferty godne uwagi

Pozostało 90% artykułu
Nieruchomości
Warszawa. Skanska sprzedała biurowiec P180 za 100 mln euro
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie