Celina Grabowska-Skoczek, kierownik zespołu analiz w redNet Property Group, podaje, że nowe mieszkania, których cena nie przekracza 200 tys. zł, stanowią mniej niż 1 proc. wszystkich
lokali dostępnych na stołecznym rynku pierwotnym. – W tej cenie można znaleźć małe kawalerki od 25 do niewiele ponad 30 mkw. – mówi Grabowska-Skoczek. Dodaje, że największy wybór tak tanich mieszkań jest na Białołęce, gdzie najmniejsze lokale można kupić już za ok. 150 tys. zł. – W cenie poniżej
200 tys. zł sporadycznie trafiają się nawet 35-metrowe mieszkania. Kilka tak wycenionych nieruchomości można też znaleźć we Włochach oraz na Woli. Zwykle są to jednak najmniej atrakcyjne mieszkania – dodaje. Większy wybór mają osoby, które na lokal mogą wydać więcej: mieszkania od 200 do 300 tys. zł stanowią ponad 8 proc. całej oferty rynku pierwotnego w Warszawie. – Na Białołęce za kwotę do 300 tys. zł można kupić nawet trzypokojowe mieszkanie do 54 mkw. – mówi przedstawicielka redNet Property Group.
Według Katarzyny Rauber z Bouygues Immobilier Polska procentowy udział najmniejszych mieszkań w inwestycjach będzie się zwiększał, bo popyt na nie – zwłaszcza po zaostrzeniu polityki kredytowej – wciąż będzie duży.
Radosław Bieliński z Dom Development dodaje, że małe, tańsze mieszkania sprzedają się często jeszcze na etapie budowy. – Biorąc pod uwagę nowe rekomendacje ograniczające zdolność kredytową klientów, można się spodziewać, że takie lokale wciąż będą się cieszyły największym zainteresowaniem – ocenia Bieliński. – W naszej ofercie mniejsze mieszkania stanowią nawet 75 proc. wszystkich w danej inwestycji. W budowie i w przygotowaniu mamy kilka tysięcy lokali w różnych częściach miasta, w których będą dominować mieszkania jednopokojowe o powierzchni ok. 30 mkw. oraz dwupokojowe na ok. 40 metrach – dodaje.