- Trudności w uzyskaniu kredytu, nie najlepsze prognozy dla gospodarki, sezon wakacyjny – wszystko to nie sprzyja zainteresowaniu domami.
- Transakcje dotyczą najczęściej małych nieruchomości, do 100 mkw., w gorszym stanie technicznym, wymagających często kapitalnego remontu, czyli najtańszych.
- Na przykład w Łodzi takie domy kosztują do 300 tys. zł, a pod miastem – nawet do 240 tys. zł. Z kolei w Gdańsku można znaleźć nabywcę na dom w centrum, jeśli cena nie przekracza 600 tys. zł, a na obrzeżach miasta – 400 tys. zł.
- Podaż budynków rośnie. I to zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Mimo to ich właściciele niechętnie obniżają ceny wywoławcze. Także dlatego, że niespłacony kredyt czasami znacznie przewyższa obecną wartość domu.
- Dopiero po trzech, czterech miesiącach prezentacji nieruchomości w ofercie biura i braku zainteresowania kupujących właściciele wprowadzają korekty cen, zwykle o 5–10 proc. Po pół roku oczekiwania na nabywcę cena wyjściowa zmniejszana jest nierzadko o 15 proc. Jednak i to nie gwarantuje szybkiej transakcji. W przypadku mocno przeszacowanych cen, gdy pojawia się ktoś zainteresowany kupnem, zdarza się, że obniżki stawki ofertowej wynoszą nawet 25 proc. Na przykład pod Warszawą cenę domu obniżono o 350 tys. zł – do 1 mln zł.