– Spadki cen domów nie są już tak duże. Najniższe stawki osiągnęły już poziom, przy którym sprzedaż nie jest opłacalna. Natomiast na rynku jest wciąż dużo ofert z cenami nieprzystającymi do dzisiejszych realiów i tu może dojść do dalszych obniżek. Najbardziej potaniały domy w kierunku wschodnim (na Terespol i Lublin). Z kolei ceny domów w kierunku północnym i północno-zachodnim są stabilne, ze względu na bliskość puszczy Kampinoskiej i niezbyt dużą podaż – opowiada Edyta Krakowiak.
Zdaniem Marii Myślińskiej z biura Korab, atrakcyjną miejscowością są Łomianki, dlatego ceny domów nie należą tu do niskich. – Ofert sporo, jednak w portalach zazwyczaj znajdują się domy przeszacowane, na które nie ma większego popytu. Dotyczy to często nowo wystawionych przez właścicieli ofert. Pojawiają się też czasem prawdziwe perełki, których cena jest bardzo atrakcyjna w stosunku do lokalizacji i standardu wykończenia, nawet sporo poniżej wartości odtworzeniowej, z czego zazwyczaj poszukujący nie zdają sobie nawet sprawy – zapewnia Maria Myślińska.
– Popyt na domy jest od początku kryzysu bardzo mały i ta tendencja wciąż się utrzymuje. Klienci szukają małych, maksymalnie 100-metrowych, tanich budynków, blisko Warszawy, dobrze skomunikowanych. Za wykończony dom są skłonni zapłacić do 500 tys. zł. To znacznie mniej, niż oczekują sprzedający. Jeżeli dochodzi do transakcji, rabaty sięgają 20–25 proc. – opowiada Edyta Krakowiak.
Jak zauważa Marcin Drogomirecki, analityk z serwisu Domy.pl, wiele ofert czeka na sprzedaż całe lata.
– Przede wszystkim brakuje klientów kupujących za gotówkę. Ci zaś, którzy nie są w stanie samodzielnie sfinansować inwestycji, nie śpieszą się do zaciągania kredytów. Poza tym wiele osób czeka na dalsze obniżki. Szansa na zaoszczędzenie nawet ponad 100 tysięcy złotych sprzyja odwlekaniu transakcji – mówi Drogomirecki.
Analityk dodaje, że coraz istotniejszą rolę w kalkulacjach potencjalnych nabywców domów odgrywają też koszty ich utrzymania oraz niedogodności związane z życiem poza miastem. – Konieczność dojazdów do pracy, dowożenia dzieci do przedszkola czy szkoły, często brak wystarczającej infrastruktury handlowo-usługowej, a nierzadko także drogowej, sprawiają, że większa przestrzeń, własny ogród i brak sąsiadów za ścianą, nie są wystarczającą rekompensatą – ocenia Marcin Drogomirecki.