Cena 70-metrowego mieszkania na parterze przedwojennego budynku przy ul. Dobrej w Warszawie spadła w ciągu roku z 900 do 450 tys. zł – mówi Cezary Szubielski, dyrektor oddziału Krupa Nieruchomości na Targówku. Dopiero po przecenie lokal wymagający remontu znalazł nabywcę.
Kto chce sprzedać
Trudno jednak o wskazanie jakiejś prawidłowości dotyczącej udzielania rabatów. – Jedyną regułą jest brak reguł. Gdy sprzedający się spieszy, to obniża cenę po dwóch miesiącach. Jeśli mieszka w lokalu i się nie spieszy, to mijają lata, a transakcji nie ma. Wiele takich mieszkań jest oferowanych na zasadzie: „jak ktoś dobrze zapłaci, to może sprzedam" – dodaje.
Te ostatnie oferty mogą zdaniem Cezarego Szubielskiego stanowić nawet jedną trzecią podaży. – Latami leżą w biurach. Skoro można dać ogłoszenie za darmo, to nie ma powodu, by tego nie robić – tłumaczy dyrektor.
O braku reguł na dzisiejszym rynku mówi także Katarzyna Liebersbach-Szarek, pośredniczka z krakowskiej agencji Nieruchomości Łobzowskie. – Jedyną regułą jest to, że sprzedają się mieszkania w cenach poniżej obecnych rynkowych. Zresztą, kto dziś potrafi powiedzieć, jaka cena jest rynkowa? – pyta Katarzyna Liebersbach-Szarek.
I podkreśla, że jeśli ktoś naprawdę chce lokal sprzedać, a nie sprzedawać, to po 1,5–2 miesiącach dokonuje korekty, np. na podstawie analiz ofert złożonych przez kupujących. Taka korekta jest tym bardziej konieczna, gdy kupujący się nie pojawiają. – Jeśli to nic nie da, do następnej korekty przekonuję po kolejnym miesiącu. Jednak wtedy cena jest poniżej średniej stawki oferowanej w danej lokalizacji – zastrzega pośredniczka z Nieruchomości Łobzowskich.