Włoskie nieruchomości na internetowej licytacji

Wioska Calsazio została wystawiona na sprzedaż na eBayu za 245 tys. euro. Oferta budzi zainteresowanie klientów z całego świata.

Publikacja: 10.08.2014 14:26

Włoskie nieruchomości na internetowej licytacji

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Dlaczego mieszkańcy malutkiej włoskiej osady sprzedają 14 domów za marne 245 tys. euro? Livia, rześka 82-latka, wraca z łąki za górskim potokiem z groźnie wyglądającym sierpem w jednej dłoni i koszykiem ściętej trawy w drugiej. Trawa przeplatana stokrotkami i innymi dzikimi ziołami to pożywienie dla ponad tuzina królików, które hoduje na sprzedaż na lokalnym rynku - czytamy na łamach "The Telegraph".

Wioska pustoszeje

Króliki rozmnażają się entuzjastycznie, czego nie można powiedzieć o mieszkańcach Calsazio, małej górskiej osady w lesistej dolinie we włoskich Alpach. - Kiedy dorastałam, wioska była pełna ludzi - wspomina na łamach "The Telegraph" Livia. - Była tu szkoła, a 35 dzieci z innych wiosek wędrowało ścieżkami mułów, by pobierać tu nauki. Żyło tu około 80 mieszkańców. Teraz jest nas ośmioro - mówi.

Ten dramatyczny spadek populacji sprawił, że wiele przyzwoitych kamiennych i drewnianych domów opustoszało. Po latach prób wynajmu budynków rodzinom na wakacje oraz płacenia coraz bardziej uciążliwych podatków i innych świadczeń, Livia zdecydowała się to wszystko sprzedać.

Wiek domów liczy się w stuleciach, lecz ona i jej rodzina wybrali wybitnie XXI-wieczną metodę sprzedaży 14 budynków, które odziedziczyła przed laty po dziadkach, wujkach i kuzynach - eBay.

Livia, która owdowiała przed pięcioma laty, nadal hoduje króliki, kury, a także samodzielnie uprawia duży ogród warzywny. Ma kiepskie pojęcie, czym jest eBay. Sprzedażą zajmuje się więc jej córka, 54-letnia Marisa, która mieszka w Turynie - donosi "The Telegraph".

Dla Brytyjczyków, którzy są zdemoralizowani przez przegrzany rynek nieruchomości, a szczególnie dla londyńczyków, którzy doświadczają gwiezdnych wzlotów cen każdego dnia, domy w ofercie z Calsazio sprawiają, że opadają im szczęki. Za 245 tys. euro można kupić wszystkie 14 domów. Taka suma ledwo wystarcza na jednosypialniane mieszkanko w Peckham. I nie tylko to budzi zainteresowanie. Cała oferta to także prawo do przylegających do wioski zalesionych stoków oraz ziemi uprawnej i łąki.

Cena wywoławcza wzbudziła duży entuzjazm na całym świecie, a kiedy w ubiegłym miesiącu "The Daily Telegraph" pierwszy opublikował tę historię po angielsku, pojawiły się zapytania z Wielkiej Brytanii, USA, Australii i Niemiec.

Niektóre z domów, i taka jest prawda, są zniszczone. Odpadają belki, dachówka sterczy pod dziwacznymi kątami, wszędzie jest pełno kurzu i pajęczyn. Ale niektóre z budynków doskonale nadają się do zamieszkania. Były wynajmowane urlopowiczom, w większości Włochom, do ubiegłego roku.

Calsazio leży przy drodze wijącej się wzdłuż rzeki Orco, w dolinie otoczonej wysokimi szczytami przypominającymi zębatą piłę. Nawet w środku lipca zdarzają się osypiska śniegu z wysoko położonych miejsc. Dolina prowadzi wprost do jednego z najbardziej malowniczych w Europie parków narodowych - Gran Paradiso, masywu górskiego na granicy z Francją, w którym jest wiele jezior, schronisk górskich i rozbudowana sieć ścieżek rowerowych.

Zimą kilka okolicznych ośrodków, jak Locana i Carrello, przyciąga narciarzy i snowboardzistów. Miłośnicy przyrody albo zapaleni myśliwi w tutejszych lasach mogą spotkać jelenia i dzika. Dlatego też popularnym miejscowym daniem jest dziczyzna podawana z polentą.

W rzece można złowić pstrągi, a niektórzy z przybyszów próbują nawet poszukiwać w niej złota. Kilkadziesiąt lat temu wydobyto z nurtów rzeki całkiem duże ilości tego szlachetnego metalu. I chociaż teren ten może się wydawać odległy, to jest to tylko półtorej godziny jazdy samochodem z lotniska w Turynie - czytamy na łamach "The Telegraph".

Uciekają do miast

Ponieważ do sprzedaży nie zaangażowano agenta nieruchomości, reporterzy "The Telegraph" wyruszyli na rozpoznanie terenu, korzystając z usług właściciela lokalnego baru jako przewodnika. Lokalny bar to ostatni biznes, jaki prowadzi się w wiosce. To w nim skupiają się resztki życia towarzyskiego.

- Wioska była kiedyś pełna ludzi, ale starzy powymierali, a młodzi przenieśli się do miast - mówi dziennikarzom "The Telegraph" Renato, kiedy reporterzy wspinają się wąską alejką do serca wyludnionej wioski, w której Renato się urodził. - Moja matka miała tu mały sklep. Ludzie przychodzili tu na zakupy z innych wiosek, nawet z drugiego brzegu. Ale most któregoś roku zmyło - opowiada Renato, który podobnie jak pozostałych siedmiu mieszkańców wioski nie zamierza sprzedać swojego domu i chce pozostać w Calsazio.

Kiedy to opowiada, jaszczurka wygrzewa się na rozgrzanych słońcem kamieniach, a zielony dzięcioł wrzeszczy i pikuje na placu pomiędzy pustymi stodołami i budynkami z ich charakterystycznymi okapami i drewnianymi balkonami. Zarośnięte ścieżki wiją się, prowadząc do solidnych, krytych dachówką domów, a róże i pelargonie kwitną tam, gdzie kiedyś były małe ogródki. Kryształowo czysta woda cieknie ze starej, stalowej rury i spływa między skałami - opisuje "The Telegraph".

Włoski eBay zmieścił ofertę sprzedaży w kategorii "ekstrawaganckie" i zwięźle opisał stan domów jako "używane". Sprzedaż jest pod nadzorem Uncem, czyli Włoskiej Unii Społeczności Górskich. To organizacja, która reprezentuje mieszkańców gór. Na cztery dni przed zakończeniem aukcji zebrano już 80 zgłoszeń wyrażających zainteresowanie z całego świata. Simone, 28 - latka, która pomaga swojej matce, 55-letniej Marinelli w prowadzeniu wiejskiego baru, ale sama mieszka w pobliskim miasteczku Pont, z niecierpliwością oczekuje na przypływ "świeżej krwi".

- Będzie wspaniale. Im więcej ludzi, tym lepiej. To świetna baza wypadowa do Gran Paradiso, skąd szlaki prowadzą prosto do Francji. Delibera, 60-latka, która opiekuje się drugą co do wieku mieszkanką wioski, 80-letnią kobietą, mówi dziennikarzom "The Telegraph": - Ta wioska umiera pod każdym względem. I można to dostrzec na każdym kroku. Nie ma pracy dla młodych, więc wyjeżdżają - dodaje.

Podpierając się laską i z głową okrytą chustą, pani Delibera wspomina, jak ta dolina była swego czasu żywotna. - Gdy byłam dzieckiem, to w każdej osadzie była szkoła, a teraz wszystkie zniknęły - opowiada, wtrącając zwroty w dialekcie piemonckim, który jest pod silnym wpływem języka francuskiego. - Po tamtej stronie doliny jest wioska, gdzie mieszkało kiedyś 80 ludzi. Teraz zostało tylko tylko trzech. Ludzie uprawiali tu ziemię, pozyskiwali drewno z lasów, ale większość wyemigrowała do Ameryki, Francji i Anglii. Kto chce być "contadino" (rolnikiem) w dzisiejszych czasach? - pyta.

Jest jednak kilka mankamentów w tym na pozór raju. Leży on na wysokości około 572 m, tak więc zimy są długie i mroźne. Pokrywa śniegu w Calsazio to na ogół 70 cm, ale bywa, że sięga półtora metra. Ponieważ wioska znajduje się na stromym stoku, nie ma w niej centralnego placu, typowego dla Toskanii, Sycylii czy Puglii.

Nie ma też dróg wewnętrznych. Są tylko wąskie, wijące się, kamieniste ścieżki, które tym, którzy podjęliby się generalnych remontów, mogą utrudnić dostęp ciężkiego sprzętu budowlanego.

Niskie ceny

Kiedy Calsazio przyciągnęło międzynarodową uwagę w związku z ofertą na eBayu, lokalni mieszkańcy zaczęli opowiadać, że są tu całe tuziny w połowie wyludnionych wiosek, zarówno w tej, jak i w pobliskich dolinach, gdzie nieruchomości są bardzo tanie.

- Zalety tej okolicy są dopiero odkrywane, a zakupy czynione w małych wioskach przez obcokrajowców, szczególnie Brytyjczyków, to zjawisko, które dopiero ostatnio widać w Piemoncie - mówi dziennikarzom "La Stampa" Antonio De Rossi, profesor w Instytucie Górskiej Architektury w Turynie.

Jeśli aukcja na eBayu wywoła zainteresowanie naszym regionem, to bardzo dobrze - mówi burmistrz Anna Bonino. - Problem z tymi małymi wioskami polega na tym, że bez interwencji z zewnątrz mogą całkiem zniknąć.

Calsazio nie jest najbardziej wyludnioną wioską. Pobliskie osady, np. Bose, mają zaledwie po dwóch mieszkańców.

Pracując w swoim ogródku warzywnym, wykopując ziemniaki i pieląc grządki, Livia przyznaje, że cena wywoławcza za 14 domów, którą ustaliła jej rodzina, może się wydawać bardzo niska. - Wiem, to bardzo mało, chociaż są tutaj ludzie, którzy twierdzą, że żądamy zbyt wiele. Ale nie ma żadnego sensu utrzymywanie tych domów, bo ani z nich nie korzystamy, ani nie chcemy, aby popadły w ruinę - mówi dziennikarzom "The Telegraph".

Ze wzrokiem utkwionym w szczytach górskich i obłokach płynących po błękitnym niebie, mówi: "Tu się urodziłam, i tu umrę. A jeśli nowi ludzie zechcą się tu osiedlić, to jest nam wszystko jedno, czy to będą Anglicy, Francuzi, Niemcy czy ktokolwiek inny. To będzie wspaniale".

Dlaczego mieszkańcy malutkiej włoskiej osady sprzedają 14 domów za marne 245 tys. euro? Livia, rześka 82-latka, wraca z łąki za górskim potokiem z groźnie wyglądającym sierpem w jednej dłoni i koszykiem ściętej trawy w drugiej. Trawa przeplatana stokrotkami i innymi dzikimi ziołami to pożywienie dla ponad tuzina królików, które hoduje na sprzedaż na lokalnym rynku - czytamy na łamach "The Telegraph".

Wioska pustoszeje

Pozostało 95% artykułu
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie
Nieruchomości
MLP Rzeszów na starcie. Inwestycja typu greenfield
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nieruchomości
Rośnie GLP Park Lędziny II. Pracę w magazynie ułatwią roboty