W ciągu dwóch ostatnich lat zwiększyły się niemal siedmiokrotnie. Brak regularnych płatności negatywnie wpływa na stan budynków, zwłaszcza tych, które wymagają pilnych remontów.
Kto się boi
Pogłębiający się kryzys i coraz większe problemy ze spłatą kredytów doprowadziły do lawinowego wzrostu zadłużenia Polaków wobec spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Jak wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor, zaległości czynszowe jesienią 2014 r. wynosiły tylko 15 mln zł, a dziś w rejestrze dłużników figuruje 8,6 tys. osób z łączną zaległością sięgającą aż 103 mln zł. Średni dług utrzymuje się na poziomie 11 952 zł. Taki stan pozostaje niezmieniony od października ubiegłego roku.
- Na pewno wpływ na zaistniałą sytuację ma brak realnych konsekwencji dla dłużników wspólnot mieszkaniowych - uważa Michał Wilczyński, kierownik administracji i zarządzania w dziale administracji wspólnotami mieszkaniowymi w firmie Budotex z Wrocławia. - Zarządcom zwyczajnie brakuje odpowiednich narzędzi, które byłyby respektowane i niosły odczuwalne dla dłużnika skutki. Przykładowo: jeśli nie płacimy za prąd czy telefon, dostawca wyłącza nam usługę. Tymczasem dług w spółdzielni mieszkaniowej może spokojnie narastać, bo widmo ograniczenia dostępu do wody czy ogrzewania praktycznie nie istnieje. Nikt też takiego lokatora z dnia na dzień nie wyrzuci z mieszkania - dodaje.
Jak podkreśla, wspólnoty mają bardzo małe pole manewru w zakresie egzekucji zaległości. - Można co prawda zwrócić się np. do rejestru długów z prośbą o wciągnięcie dłużnika do bazy, ale takie rozwiązanie kosztuje średnio 100-200 zł miesięcznie od każdej wspólnoty mieszkaniowej - mówi. - Poza tym taka groźba skutkuje tylko w przypadku osób, które zapominają o regulowaniu należności, lekceważą ten obowiązek lub nie są w stanie zapłacić za czynsz, bo mają przejściowe kłopoty finansowe. Nie działa natomiast w przypadku notorycznych dłużników, których nie jest wcale mało - dodaje.
- Skala zadłużenia mieszkańców wobec spółdzielni mieszkaniowych jest faktycznie ogromna - ocenia także Adam Piechowski ze Spółdzielczego Instytutu Badawczego Krajowej Rady Spółdzielczej. - Przyczyną tego stanu rzeczy jest pauperyzacja wielu grup ludności wynikająca m. in. z bezrobocia. Spłacanie w pierwszej kolejności innych należności niż płacenie czynszu wynika, jak można domniemywać (nie prowadziliśmy pogłębionych badań), z bardziej skutecznych, szybszych i nieuchronnych metod egzekucji długów np. przez banki, zakłady energetyczne niż przez spółdzielnie mieszkaniowe, a także z niskiego stopnia poczucia wspólnotowości w spółdzielniach, braku świadomości, że spółdzielnia jest współwłasnością wszystkich członków-mieszkańców i tworzenie zaległości uderza ostatecznie w nas wszystkich - tłumaczy.