Wykopaliskami w Allianoi w zachodniej Turcji kierował dr Ahmet Yaras. Zyskały one rozgłos dzięki temu, że świetnie zachowały się tam rozmaite budowle, nazwano nawet to miasto tureckimi Pompejami. Między innymi przetrwały łaźnie termalne zasilane naturalnymi źródłami ciepłej wody. W łaźni do dziś stoją mury do wysokości pięciu metrów. Wciąż jeszcze można oglądać salę kolumnową z mozaikami, zadaszone korytarze, ślady uliczek i zarysy domów.
Wszystko to pochłonie sztuczne jezioro powstające po przegrodzeniu tamą rzeki Bakircay. Tama Yortanli pozwoli nawadniać 8 tys. hektarów upraw rolnych. Budowa została już zakończona, trwa sprawdzanie wszystkich urządzeń i systemów. Za kilka tygodni rozpocznie się piętrzenie wody.Miasto, którego największy rozkwit przypadł na II wiek n.e., zostało zbadane jedynie w 20 proc. Pozostałych 80 proc. archeolodzy już nie zdążą odkopać. Decyzję taką podjęły władze kraju wbrew wcześniejszym obietnicom.
– Stanowisko w Allianoi jest wyjątkowe, powstało za panowania cesarza Hadriana, to jedyny przykład łaźni zbudowanych poza miastem; ściany zachowały się do wysokości drugiego piętra. To są największe ze znanych i najlepiej zachowane antyczne łaźnie. Na przykład znaleźliśmy w nich 400 metalowych przyrządów medycznych, więcej niż w jakimkolwiek starożytnym mieście świata – wyjaśnia dr Ahmet Yaras.
1800 lat - tyle czasu przetrwały antyczne łaźnie w znakomitym stanie, a teraz na zawsze znajdą się pod wodą
Prof. Pierre Chuvin, specjalista od antyków, dyrektor Francuskiego Instytutu Studiów Anatolijskich (IFEA), wylicza przeszkody, jakie władze tureckie piętrzą przed archeologami: nagłe wstrzymanie funduszy na wykopaliska, przeniesienie kierującego badaniami do Edirne na północnym zachodzie kraju, powoływanie kolejnych komisji archeologicznych wypowiadających się na temat zalania łaźni – aż do skutku, czyli do otrzymania odpowiadającego władzom werdyktu.