Specjaliści z wydziału medycznego Uniwersytetu Nowego Jorku analizowali dane o zdrowiu 7 tys. dzieci. Odkryli zaskakującą zależność – te, które były zainfekowane bakteriami wywołującymi wrzody, znacznie rzadziej zapadały na astmę.

Bakterie te to Helicobacter pylori, odpowiadające za ok. 70 – 80 proc. przypadków wrzodów żołądka. Związek między wrzodami a obecnością tych bakterii w naszych organizmach naukowcy odkryli niedawno. Za to osiągnięcie dwaj australijscy badacze otrzymali medycznego Nobla w 2005 roku.

Teraz się okazuje, że Helicobacter pylori mają również inne, pozytywne, działanie. – Brak H. pylori może wyjaśniać wzrost zapadalności dzieci na astmę – mówi Yu Chen, epidemiolog z nowojorskiego uniwersytetu. W grupie dzieci i młodzieży w wieku od trzech do 19 lat nosiciele tych bakterii byli o 25 proc. mniej narażeni na rozwój astmy. W grupie wiekowej 3 – 13 lat to ryzyko było mniejsze aż o 59 proc.

Wyniki badań amerykańskich naukowców pozwalają również wyjaśnić wzrost liczby zachorowań dzieci na astmę w ostatnich dekadach. W latach 90. ok. 5 proc. dzieci było zainfekowane bakteriami H. pylori. – Jeśli popatrzymy na dane z 1919 roku, okaże się, że zakażonych było aż 60 proc. – mówi dr Martin Blaser, pomysłodawca tych analiz. – Mniej zakażeń tymi bakteriami oznacza mniej przypadków choroby wrzodowej i raka żołądka. Ale za to więcej przypadków astmy, refluksu oraz raka przełyku.

Naukowcy nie wiedzą, dlaczego obecność Helicobacter pylori wpływa na ryzyko wystąpienia astmy. – Być może antybiotyki zwalaczające te bakterie niszczą również coś innego – mówi dr Blaser. Wyjaśnieniem może być również tzw. hipoteza higieniczna, wedle której ryzyko rozmaitych alergii rośnie z powodu przebywania w zbyt czystym środowisku.