Jest to obszar porównywalny z terytorium Francji, obejmuje 630 tys. kilometrów kwadratowych. Leży około 1200 km od Guam, 800 km od Filipin i 3200 km od Tokio.
Największym zagrożeniem dla tych zwierząt w wodach Palau są nielegalne połowy. Rybacy chwytają rekiny ze względu na ich płetwy wykorzystywane do produkcji zupy z płetw rekina, za którą przepadają ludzie z wielu krajów azjatyckich. Wzrost poziomu życia w krajach azjatyckich odbija się bezpośrednio na kurczeniu się populacji rekinów. Z jego mięsa Azjaci korzystają z reguły z konieczności, ze względu na obfitość innych, smaczniejszych ryb.
Tylko turystom serwowane są dania z rekina, dla których stanowią egzotyczną kuchnię. Okaleczone rekiny, z odciętymi płetwami, wrzucane są do oceanu, gdzie nie mogą już pływać i dlatego giną.
Inicjatorem projektu jest Dermot Keane, Irlandczyk który przybył do tego kraju w 1995 roku i pozostał w nim. — Gdy pierwszy raz pojawiłem się w Palau, po jego wodach bez przerwy pływało od 50 do 60 łodzi rybackich, kutrów. Gdy powracały do portu, były wypełnione po brzegi płetwami, płetwy zwisały nawet z burt — wspomina Dermot Keane.
Według szacunków wielu międzynarodowych instytucji ekologicznych, rocznie na świecie ginie blisko 73 mln rekinów z powodu płetw. Kilogram tego przysmaku osiąga nawet do 100 dolarów na czarnym rynku (w krajach azjatyckich uważane są za afrodyzjak). A przecież, jak podkreśla Dermot Keane, rekiny przynoszą per saldo większy zysk jako żywa turystyczna atrakcja do oglądania niż jako miska zupy.