Profesor Mark Post z Uniwersytetu w Maastricht, który dwa lata temu wyprodukował pierwszego hamburgera z komórek macierzystych, założył firmę Mosa Meat, która ma się zająć komercjalizacją wynalazku. Zamierza zatrudnić 25 naukowców.
Prototypowy hamburger zaprezentowany i zjedzony na konferencji w Londynie w 2013 roku spotkał się z życzliwym przyjęciem znawców. Według jednego z ekspertów smakował prawie jak mięso, był tylko mniej soczysty. Według innego był nie do odróżnienia od prawdziwej wołowiny. Kotlet składał się z małych, centymetrowych kawałków mięśnia krowiego wyhodowanych z komórek macierzystych. Te fragmenty połączono i nasączono tłuszczem.
Pomimo pozytywnych opinii smakoszy prof. Post nie jest do końca zadowolony z kotleta i chce go ulepszyć. Twierdzi, że jest zbyt homogeniczny, brakuje mu krwi, tkanki łącznej i tłuszczu - wszystkiego, co stanowi o konsystencji wołowiny.
Firma Mosa Meat będzie też pracować nad obniżeniem kosztów. Wytworzenie prototypowego kotleta kosztowało 1,2 mln zł. Nawet znani z rozrzutności maklerzy z londyńskiego City zawahaliby się przed zamówieniem tak drogiego lunchu. Cenę można obniżyć jedynie automatyzując produkcję – i jest to wyzwanie, bo nikt dotąd nie rozmnażał komórek macierzystych na skalę przemysłową.
Trudności szykują się spore, ale technologia ma przyszłość. Jak obliczyli eksperci z magazynu „Experimental Science and Technology Journal", burger z laboratorium wymaga o 45 proc. mniej energii i o 99 proc. mniej ziemi niż kotlet z prawdziwego byka, jego produkcja zaś uwalnia do atmosfery o 96 proc. mniej gazów cieplarnianych.