Przeszczep na raty

Niezwykła operacja w Belgii. Pacjentce najpierw wszczepiono tchawicę w rękę, a dopiero później w szyję

Publikacja: 14.01.2010 23:17

Moje życie było nie do zniesienia – mówiła De Croock

Moje życie było nie do zniesienia – mówiła De Croock

Foto: AP

Przez dziesięć miesięcy Linda De Croock żyła z tchawicą wszczepioną w lewe przedramię. W ten sposób lekarze chcieli odbudować ten narząd i przygotować pacjentkę do ostatecznego przeszczepu od nieżyjącego dawcy. Przez ten czas własne komórki ciała kobiety pokryły obcą tkankę. Dzięki temu – mimo przeszczepienia tchawicy od innego człowieka – De Croock nie musi przyjmować leków zapobiegających jej odrzuceniu.

Nowatorska operacja przeprowadzona w szpitalu Katolickiego Uniwersytetu Leuven okazała się sukcesem. Zespół dr. Pierre’a Delaere’a, który podjął się jej wykonania, przeprowadził już drugi tego rodzaju zabieg. Tym razem pacjentem był 18-letni mężczyzna. Dwóch kolejnych jest przygotowywanych do leczenia tą metodą.

54-letnia Linda De Croock miała kłopoty z mówieniem i oddychaniem. Był to skutek wypadku samochodowego, podczas którego doznała rozległego urazu szyi i klatki piersiowej. Część jej tchawicy (to elastyczna rurka między krtanią a oskrzelami) została zmiażdżona. Aby ją podtrzymać i nie pozwolić na zapadnięcie się, wszczepiono kobiecie od wewnątrz dwie metalowe siateczki, tzw. stenty.

– Moje życie przed przeszczepem było nie do zniesienia – mówi dziś De Croock. – Ciągle mnie coś bolało w gardle, ciągle coś mnie tam kłuło. Ale jej lekarze nie chcieli dokonać przeszczepu tchawicy – to operacja stosunkowo rzadko obecnie wykonywana. Linda De Croock się nie poddawała. Przez Internet znalazła dr. Delaere’a. – Zawsze się zastanawiałam – teraz tyle rzeczy jest możliwych, dlaczego nie mogę mieć nowej tchawicy – tłumaczyła kobieta.

Belgijski specjalista podjął się nietypowej operacji: najpierw odcinek tchawicy pobrano od nieżyjącego dawcy – mężczyzny. Następnie wszczepiono go w lewe przedramię kobiety. Przez osiem miesięcy musiała przyjmować leki obniżające ryzyko odrzucenia obcej tkanki. Dopiero gdy zniknęło zagrożenie, po ok. dziesięciu miesiącach, tchawicę umieszczono na swoim miejscu. Szczegóły niezwykłego zabiegu opisuje „New England Journal of Medicine”.

Podobne operacje, ale na mniejszą skalę, dr Delaere wykonywał tylko u pacjentów z nowotworem. Ale tchawica jest stosunkowo długą (ponad 10 cm) rurką. – Cała moja ręka była owinięta bandażami – mówiła De Croock agencji AP.

Teraz kobieta nie musi brać już żadnych leków. Co pół roku lekarze kontrolują stan nowej tchawicy. – Jestem bardzo szczęśliwa. Moje życie zmieniło się całkowicie. Mogę robić, co tylko zechcę – mówi De Croock.

– Ma świetny głos i normalnie oddycha – ocenia stan swojej pacjentki dr Delaere. – Co prawda nie sądzę, żeby mogła pobiec w maratonie, ale radzi sobie całkiem dobrze.

Zdania co do efektywności nowej metody transplantacji są podzielone. Według Patricka Warnkego z australijskiego Bond University to wielkie osiągnięcie chirurgów, które zrewolucjonizuje metody wykonywania skomplikowanych przeszczepów. Sam Warnke w podobny sposób przeniósł fragment szczęki. – To pokazuje, że pewnego dnia będziemy mogli wykorzystać organizmy pacjentów jako bioreaktory, w których wyhodujemy potrzebne tkanki – mówił Warnke. Z kolei zdaniem dr. Erica Gendena z nowojorskiego Mount Sinai Hospital metoda belgijska jest zbyt skomplikowana. Alternatywą może być hodowanie narządów z komórek macierzystych. Udało się to europejskiemu zespołowi lekarzy w 2008 roku.

[i]—na podst. ap[/i]

Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Nauka
Przełomowe ustalenia badaczy. Odkryto życie w najbardziej „niegościnnym” miejscu na Ziemi
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką