Władze ZSRR były przekonane, że kosmos da się wykorzystać militarnie. Te nadzieje szybko się rozwiały, ale wyścig w przestrzeń w latach 50. stał się jednym z frontów zimnej wojny. Początkowo ZSRR w tym wyścigu pozostawiał USA daleko w tyle. Przewagę ZSRR ugruntowało umieszczenie na orbicie pierwszego satelity Ziemi (1957) i wystrzelenie w kosmos pierwszego człowieka (1961).
Ale ostateczną rozgrywkę – wyścig na Księżyc – Sowieci przegrali z kretesem. Podczas gdy Amerykanie cieszyli się sześciokrotnym pobytem ludzi na Księżycu w latach 1969–1972, żaden radziecki kosmonauta nigdy tam nie doleciał.
Godny przeciwnik
Niemiec – urodzony na terenie Wielkopolski – Wernher von Braun, który w okresie II wojny został oficerem SS, konstruował rakiety wykorzystywane przez Niemcy do ostrzeliwania Londynu. Wzięty do niewoli przez Amerykanów, został przerzucony do USA. Pracował tam nad pociskami balistycznymi. Kiedy nadarzyła się ku temu sposobność, rozpoczął pracę nad rakietami kosmicznymi, o których marzył od dzieciństwa. W tej dziedzinie osiągnął niekwestionowany sukces, był głównym konstruktorem rakiet Saturn V, która pozwoliły Amerykanom polecieć na Księżyc.
Ale von Braun miał po stronie sowieckiej godnego siebie przeciwnika. Był nim Siergiej Korolow. Kiedy władze sowieckie dowiedziały się o planach podboju kosmosu, ówczesny przywódca sowiecki Chruszczow zażądał od Siergieja Korolowa, który stał na czele Biura Konstrukcyjnego, szybkiego wyniesienia w kosmos jakiegokolwiek satelity, byle uprzedzić Amerykanów. W biurze Korolowa skonstruowany został pośpiesznie mały, prosty satelita Sputnik 1. Była to aluminiowa kula z bateriami i prostym nadajnikiem radiowym wyposażona w cztery anteny.
Wystrzelono go w kosmos 4 października 1957 r. Był to prawdziwy szok dla Amerykanów. To coś, co krążyło, mogło być jakąś nieznaną bronią!