Gdyby milionowi mlecznych krów podawać hormon wzrostu, związana z ich "pracą" emisja gazów cieplarnianych – głównie metanu, dwutlenku węgla i tlenków azotu – spadłaby tak, jak gdyby po drogach przestało jeździć 400 tys. samochodów. Podobny efekt można by uzyskać, sadząc 300 mln drzew.
Do takiego wniosku doszli badacze z jednej z najbardziej prestiżowych amerykańskich uczelni – Cornell University w Ithaca w stanie Nowy Jork. Zespołem kierowała dr Judith Capper. Wyniki badań publikuje "Proceedings of the National Academy of Sciences".
Produkcja mleka wymaga stosunkowo dużych nakładów energii (ogrzewanie obór, elektryczne dojarki i chłodziarki), potrzebne są wielkie połacie pastwisk, łąk, wielkie ilości kiszonki i dużo energii do jej przechowywania, transportowania itp. Tymczasem stosowanie hormonu wzrostu STH pozwala znacząco zmniejszać ilość energii i pasz potrzebnych do hodowania zwierząt i produkowania mleka. Jednocześnie redukuje emisję z ferm dwutlenku węgla i metan.
Badacze z Cornell University przeprowadzili symulacje, z których wynika, że tyle samo mleka co z miliona normalnych krów można uzyskać od 843 tys. zwierząt, którym co dzień podaje się hormon wzrostu. Ta różnica sprawi, że zaoszczędzonych zostanie: 491 tys. ton kukurydzy i 158 tys. ton soi oraz 2,3 mln ton paszy w postaci trawy i siana. Pozwoli to zmniejszyć powierzchnię pól uprawnych (soja i kukurydza) o 219 tys. hektarów.
Amerykańscy naukowcy wykorzystali wyniki symulacji na modelowym milionie krów do symulacji w skali całego kraju. Z ich ustaleń wynika, że w Stanach Zjednoczonych w roku 2007 było 9,2 mln krów. Gdyby do pasz dodawać im hormon wzrostu, skutki byłyby następujące: redukcja emisji dwutlenku węgla o 824 mln kg, metanu o 41 mln kg, tlenku azotu o 96 tys. kg. Te trzy substancje w głównej mierze odpowiedzialne są za efekt cieplarniany w skali globalnej.