System obejmie również atlantyckie wybrzeże Francji. Prace nad nim trwały półtora roku. Rozpoczęto je po ogłoszeniu przez Centre National de la Recherche Scientifique (CNRS) raportu pod tytułem: „Tsunami na wybrzeżach francuskich, oczywiste zagrożenie i całkowite nieprzygotowanie”. Raport powstał na zlecenie parlamentu francuskiego.

System będzie całkowicie sprawny już na początku roku 2012. Jego koszt, według dzisiejszych szacunków, wyniesie około 14 mln euro.

Stacja, do której będą przekazywane wszystkie sygnały i tam opracowywane przez specjalny program komputerowy, ulokowana jest w Bruyeres-le-Chatel pod Paryżem.

Odpowiednio spreparowane wiadomości z oznaczeniem stopnia ewentualnego zagrożenia będą przekazywane na bieżąco władzom, urzędom i osobom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo cywilne kraju. Na przykład, po podmorskim wstrząsie sejsmicznym, który teoretycznie mógłby spowodować powstanie tsunami, na Atlantyku czy na Morzu Śródziemnym, kompletny komunikat, z najdrobniejszymi szczegółami, dotrze do wszystkich zainteresowanych najpóźniej w ciągu 15 minut. Jest to możliwe dzięki antenom zainstalowanym we Francji, a także w Grecji, Turcji i we Włoszech. Anteny przekażą sygnały rejestrowane przez tradycyjne stacje sejsmiczne, a także nowe urządzenia, specjalnie zaprojektowane i zbudowane na potrzeby tego systemu – maregrafy i tsunamimetry.

Gratulując inżynierom instalowania tego systemu, deputowany Roland Courteau ostrzegł jednak, że ani na francuskiej wyspie Reunion na Oceanie Indyjskim, ani w regionie Karaibów na Atlantyku (Martynika, Gwadelupa) nie ma systemu ostrzegania przed tsunami. – A jeśli taka niszczycielska fala nadciągnie właśnie w tamte regiony, bez ostrzeżenia, spowoduje prawdziwą rzeź – ostrzegł deputowany.