Przestrzenne drukarki (tzw. drukarki 3D) umożliwiają wytworzenie praktycznie dowolnych przedmiotów z plastycznych materiałów. Działają – w uproszczeniu – na podobnej zasadzie jak znane wszystkim drukarki atramentowe – głowica z wieloma dyszami natryskuje drobiny atramentu na roboczą powierzchnię. Tyle że w przypadku drukarek 3D głowica może poruszać się w trzech wymiarach, a atramentem może być dowolne tworzywo.
Tego typu urządzenia wykorzystywane są już w projektowaniu (pozwalają błyskawicznie wytworzyć model na podstawie pliku komputerowego), medycynie (lekarze produkują tak implanty), stomatologii, jubilerstwie czy architekturze. Pierwszy raz naukowcy wykorzystali jednak tę technikę do wytworzenia mikrolaboratorium chemicznego umożliwiającego samodzielną produkcję leków.
Według prof. Leroya Cronina z Uniwersytetu w Glasgow podobne urządzenia już za pięć lat trafią do firm farmaceutycznych. Za 20 lat używać ich będziemy w domu. Tym bardziej że ceny takich drukarek spadają. Te do profesjonalnych zastosowań mogą kosztować powyżej 20 tys. dolarów. Lecz urządzenie użyte przez naukowców z Glasgow kosztowało dziesięć razy mniej.
Sękacz inżynierów
Jak mogłoby wyglądać użycie takiego urządzenia do produkcji leków? Z Internetu pacjent mógłby skopiować przepis – nie tylko składniki chemiczne leku, ale również sprzęt do jego wyprodukowania. Na podstawie takiej recepty drukarka 3D wytworzyłaby zbiorniczki na substancje chemiczne, same substancje i wreszcie pojemnik, w którym zachodziłyby reakcje chemiczne prowadzące do ostatecznego wyprodukowania leku.
– Pokazujemy, że można wziąć składniki chemiczne, przepuścić je przez drukarkę i stworzyć reaktor chemiczny, w którym powstanie pożądana substancja – mówi Mark Symes należący do zespołu naukowców. – W przyszłości będzie można kupić zwykłe odczynniki chemiczne, włożyć je do drukarki 3D, nacisnąć guzik i otrzymać całe laboratorium z potrzebnymi składnikami, które wyprodukuje lek na receptę.