Welinowe karty księgi pokryte są nieznanym pismem, rysunkami roślin i schematami astronomicznymi. Od 100 lat naukowcy starają się rozszyfrować treść symboli. Na próżno. Nie wiadomo, kto i w jakim języku zapełnił pismem dokument nazywany „najbardziej zagadkowym manuskryptem średniowiecza".
Naukowcy są tak zaskoczeni kolejnymi porażkami zespołów starających się odcyfrować treść manuskryptu Voynicha, że zaczęli uważać iż... to fałszerstwo. Gdyby to był jakiś prawdziwy język, nawet zaszyfrowany, już byśmy go odkodowali – mówią. A skoro się nie da, to pewnie tylko żart.
Lingwistyka dla fizyka
Księga zyskała jednak nowego obrońcę. To fizyk teoretyczny z Uniwersytetu Manchesteru dr Marcelo Montemurro. Po przeprowadzeniu komputerowej analizy dokumentu doszedł do wniosku, że zapis nie jest fałszerstwem dowcipnisia sprzed wieków, lecz zawiera prawdziwe treści w nieznanym lub zakodowanym języku.
Według dr. Montemurro analiza statystyczna „słów" występujących w tekście (nie wiadomo, jakie są to słowa, to zbitki znaków) odpowiada mniej więcej temu, z czym mamy do czynienia w językach naturalnych. Naukowiec przesiedział lata nad badaniem dokumentu. Wnioski z jego badań publikuje najnowsze wydanie magazynu „PLOS One".
– Tekst jest wyjątkowy, nie znamy niczego podobnego i wszelkie próby rozszyfrowania go spełzły na niczym. Nie można jednak traktować tego jako nonsensownej paplaniny, ponieważ ma on pewną lingwistyczną strukturę – mówi dr Montemurro sieci BBC. – Są dowody, że pewne opisujące znaczenia słowa pojawiają się w grupach, dokładnie tak, jak byłoby to w tekście opisującym konkretne informacje. W dłuższych tekstach słowa pozostawiają pewien ślad. Gdy zmienia się temat, zmieniają się również słowa.