- Na obecnym etapie leczenia wystarczająca jest informacja, że stan chorego poprawia się z każdym dniem. Podajemy leki wspomagające układ nerwowy i takie, które wspomagają regenerację tkanek. Na rokowania jest za wcześnie. Przyjdzie na nie pora po serii specjalistycznych badań. Ale już teraz mogę powiedzieć o niewiarygodnym wydarzeniu, chłopczyk wraca do świata żywych, choć z medycznego punktu widzenia — nie powinien. A gdyby jeszcze wyszedł z tego bez szwanku, w mojej ocenie byłby to absolutny cud — powiedział prof. Skalski.
Podobnego zdania jest dr hab. Tomasz Mroczek, kardiochirurg także opiekujący się małym pacjentem.: — Bez wdawania się w szczegóły, na co przyjdzie czas za kilka dni, jego stan jest taki, jakiego się nie spodziewaliśmy. Media zachwycają się „rekordowym osiągnięciem". Jednak my, lekarze, patrzymy na to z innej perspektywy. Rekordy to domena sportu. Tu mamy do czynienia z czymś, co graniczy z cudem, wręcz z interwencją Opatrzności. W każdym razie, dla nas wynika z tego taka nauka, że granice niemożliwego bywają przesuwane. W tym przypadku dokonała tego natura z pomocą wykwalifikowanych polskich lekarzy i zespołu pielęgnacyjnego na światowym poziomie. Ten casus pokazuje, że zawsze należy robić to co jest w ludzkiej mocy i nie tracić nadziei. — powiedział „Rzeczpospolitej" krakowski lekarz.
Po przewiezieniu skrajnie wychłodzonego chłopczyka do krakowskiego szpitala, jego serce pracowało „szczątkowo". Dlatego lekarze wprowadzili do żył i tętnic dziecka specjalne plastikowe rurki (kaniule), którymi krew wypłynęła poza organizm do aparatury ogrzewającej ją o 6-9 st. C w ciągu godziny. W ten sposób temperaturę ciała podwyższono najpierw do 27 st. C., a potem do 36 st. C. Dziecko wprowadzone było w stan śpiączki farmakologicznej i podłączone do sztucznego płucoserca zapewniającego krążenie krwi i oddychanie.
— Adaś jest na dobrej drodze do odzyskania zdrowia. Ale trzeba koniecznie podkreślić, że podstawą tego sukcesu było profesjonalne przywiezienie dziecka do naszego szpitala. W przypadkach skrajnych wychłodzeń, nie wolno pacjentów ogrzewać domowymi sposobami, owijać kocami, polewać ciepłą wodą. Przeciwnie, najpierw trzeba ich nawet okładać lodem, żeby utrzymać niską temperaturę do czasu podłączenia do sztucznego płucoserca które stwarza szansę na ustabilizowanie krążenia. Ale okładanie lodem powinien wykonywać wykwalifikowany personel medyczny, ludzie wiedzący jak to robić aby nie spowodować uszkodzeń skóry i dodatkowych odmrożeń — podkreśla prof. Janusz Skalski.
Immunolog i pediatra, dr Paweł Grzesiowski, Kierownik Zakładu Profilaktyki Zakażeń w Warszawie, wyjaśnia na czym polega mechanizm wyprowadzania z hipotermii: Ogrzewanie odbywa się bardzo wolno i pod stała kontrolą. Gdyby wyziębionego człowieka, w dobrej wierze, zanurzyć w ciepłej kąpieli, co może się wydawać naturalne, jego tkanki zaczną gwałtownie absorbować bardzo dużą porcję brakującej im energii. To, niestety, prosta droga do uszkadzania organów wewnętrznych oraz skóry. W stanie głębokiej hipotermii skóra człowieka jest wyjątkowo delikatna, sucha i prawie w ogóle nie elastyczna.
Krzysztof Kowalski