Jak Depeche Mode w 1985 r. jedli w Polsce zapiekanki i grali za darmo

„Depeche Mode. Iron Curtain. Warsaw 1985” Leszka Gnoińskiego przypomina okoliczności pierwszej wizyty grupy jeszcze w PRL.

Publikacja: 28.01.2025 04:58

Dave Gahan (na pierwszym planie) podczas koncertu Depeche Mode w Warszawie 30 lipca 1985

Dave Gahan (na pierwszym planie) podczas koncertu Depeche Mode w Warszawie 30 lipca 1985

Foto: Robert Sobociński/ MAT. PRAS.

Powiedzieć, że pierwsza wizyta Depeche Mode w komunistycznej Polsce miała tę samą rangę jak dwa koncerty The Rolling Stones w Sali Kongresowej w 1967 r. byłoby pewnie przesadą. Jednak „każde pokolenie ma swój czas” najważniejszy dla siebie, zaś mit przyjazdu Depeche Mode wzmacnia ówczesna izolacja PRL po stanie wojennym i zduszeniu Solidarności, zimna wojna oraz istnienie żelaznej kurtyny.

Dlatego pojawienie się w Warszawie zespołu grającego nową muzykę elektroniczną (Depeche Mode nie lubią określenia new romantic) było wielką sensacją, tym bardziej że od „Some Great Reward Tour” zaczęła się ogólnoświatowa sława grupy, która dziś należy do grona największych globalnych gwiazd. Jak napisał w słowie wstępnym Marcin Cichoński, był to „koncert definiujący” dla wielu fanów pierwszy zachodniej gwiazdy. Bilety kosztowały 1300 zł. Pół litra wódki 103 zł. Taki był wtedy przelicznik. To był czas, kiedy „Rzeczpospolita” informowała o Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Moskwie.

Depeche Mode w Victorii

Depeche Mode zamieszkali w Hotelu Victoria, jedynym według Polaków spełniającym normy zachodnioeuropejskie – vis a vis Interpressu, gdzie odbywały się cotygodniowe propagandówki Jerzego Urbana, rzecznika rządu. Sprowadzenie grupy koordynował Andrzej Marzec z Agencji Pagart, co zrobił również dla swojej córki Ani, wspierany przez Romana Rogowieckiego, dziennikarza muzycznego, ale zaaranżował wszystko Laszlo Hegedus – Węgier, były menedżer zespołów Omega i Locomotive GT, który usamodzielnił się na Zachodzie. Hegedus zaprzecza, że głównym celem Depeche Mode był występ w ZSSR, ale potwierdza, że jego starania o zawiezienie tam grupy nigdy się nie powiodły. Towarzysze radzieccy wybrali Modern Talking i Uriah Heep. Z kolei Andy Fletcher w jednym z radiowych wywiadów mówił, że zaproszenie do Moskwy było – w proponowanym dniu Dave Gahan miał jednak zaplanowany ślub.

Na Okęciu gwiazd nie wpuszczało się jeszcze wtedy VIP-owskim przejściem, muzycy wyszli więc z hali przylotów z wszystkimi pasażerami. „Gdy jechaliśmy z lotniska, patrzyli za siebie, czy przypadkiem jakieś KGB nie jedzie za nami” – wspomina Rogowiecki. W hotelu muzycy zgodnie z zasadami tournée zameldowali się pod zmienionymi nazwiskami, żeby mieć święty spokój. Jednocześnie wyróżniali się kulturą osobistą. Gore imponował absurdalnym poczuciem humoru. Pytał: „Co tak szaro, czy tu nie ma innej farby?”. Muzycy byli zainteresowani Warszawą, gdy większość artystów przed koncertami marzy o wypoczynku.

Kulinarną inicjacją stało się zjedzenie zapiekanki, a wizyta na Starym Mieście była połączona z pobytem w kawiarni i tam właśnie rozpoznały muzyków niemieckie turystki, na co Dave Gahan zareagował hasłem „Uciekamy!”. Skończyło się jednak na dawaniu autografów, co pokazują zdjęcia w książce wydanej jak album, do której dołączono reprinty plakatów, biletów i innych gadżetów. Współautorem jest Marcin „Martini” Cywiński.

Depeche Mode u Andrzeja Mleczki

Być może Andrzej Mleczko dopiero z książki dowie się, że odwiedzili jego galerię Martin Gore i Andy Fletcher. Gahan kupił w sklepie Desy biżuterię dla swoje narzeczonej, zaś Martin obraz. Na wywiad do Trójki został oddelegowany Fletcher, a rozmowę z nim przeprowadził młody Mariusz „Max” Kolonko. W hotelu wywiad z Gahanem zrobiła dla „Razem” Katarzyna Przygoda.

Koncert 30 lipca na Torwarze był sensacją dla początkujących gwiazd muzyki, mediów i fonografii. Bilet kupił Muniek Staszczyk, dorabiający w spółdzielni studenckiej, Bogdan Gajkowski, czyli Kapitan Nemo, Jarek Janiszewski z Bielizny, Grzegorz Stabusz (później w Universalu). Didżej Bogdan Fabiański dał bramkarzowi „w łapę”. Byli też na koncercie Marek Sierocki, Hirek Wrona i Tomasz Beksiński, który zapowiedział koncert DP na antenie swojej audycji.

Ozdobą koncertu stały się hity „Disease” i „Master and Servant”. W czasie jednego z utworów wyświetlono podobiznę Stalina. Wszyscy zapamiętali skórzaną spódnicę Gore’a, zaś już wtedy wielu fanów było wystylizowanych na Gahana – tak rodziła się w Polsce depeszomania.

Depeche Mode po koncercie

Sporą frajdę miał po koncercie Bogdan Fabiański, który grał tej nocy w warszawskim Parku, gdzie pojawiła się grupa. Ale największa radość przypadła w udziale Igorowi Czarniawskiemu. Żyjący w Polsce rosyjski klawiszowiec przyjechał do Warszawy za swoją ukochaną i stworzył grupę Aya RL, znaną z hitu „Skóra”. Czarniawski zamienił kilka słów z muzykami po koncercie i umówił się dnia następnego rano z Gore’em. Tymczasem 31 lipca do jego mieszkania w wieżowcu na Ścianie Wschodniej przyszli też Gahan i Fletcher.

Tylko Gore’owi Czarniawski pozwolił zagrać na swoim rolandzie, wartym 15 tys. funtów., za co można było wtedy kupić 40-metrowe mieszkanie w Warszawie. Nawet Depesze mieli instrumenty wypożyczone na tournée. Gore podkreślał fakt, że Czarniawski jest pierwszym Rosjaninem, jakiego poznał, i podarował Igorowi japoński znaczek ze wschodzącym słońcem, kolekcję singli grupy, za co otrzymał znaczek Lenina.

Czytaj więcej

Depeche Mode i radość dziesiątek tysięcy fanów

Warto wspomnieć, że potem nagrania grupy wydawał Tonpress, kierowany przez Marka Proniewicza, zaś zapisem koncertu jest bootleg video, zarejestrowany z kamery pracującej w miejscu, gdzie siedzieli sami żołnierze, co odstraszało ochronę.

„Pochodziliśmy chwilę po Warszawie. Było miło, ale wszyscy gapili się na Martina. Nie dlatego, że go rozpoznawali, bo jeszcze nie byli aż takimi gwiazdami, ale dlatego, że był ubrany w skórzaną spódnicę” – wspominał Czarniawski.

Alan Wilder wspominał: „Warszawa była całkiem szara, przed sklepami stały kolejki. Pamiętam nasz tandetny hotel z okropnym, ale zabawnym zespołem kabaretowym i establishment pijący wyłącznie nielegalną whisky. (…) ale publiczność reagowała bardzo pozytywnie i żywiołowo”.

Gahan i Fletcher mówili, że nie wolno było wywieźć pieniędzy: „więc tak naprawdę dołożyliśmy do występów z własnych pieniędzy”. Złotówki muzycy i ekipa wydali na różne gadżety, wokół których rosły domysły i legendy.

„Rzeczpospolita” informowała, że „skupiono ćwierć milionów ton rzepaku”.

Muzyka popularna
O.S.T.R., Grubson i TEDE połączą rap z operą w widowisku „OpeRAP: ŚLEPCY”.
Muzyka popularna
„Wicked” w Romie. Fenomen musicalu na kredyt czarnej magii
Muzyka popularna
Zalewski z trzema Fryderykami. Waluś o „kompromitacji” Nawrockiego
Muzyka popularna
Nowy album Eltona Johna. Powrócił z boską Brandi Carlile
Muzyka popularna
Kirk Hammett z Metalliki nagrywa solową płytę, czytając Pitagorasa po grecku