Skok na pierwsze miejsce w sprzedaży muzyki nie będzie tylko efektem szybkiego rozwoju tej branży. Niestety, będzie to też skutek mniejszej sprzedaży płyt. – Nie spodziewamy się, żeby globalne wpływy ze sprzedaży muzyki wzrosły wcześniej niż dopiero w 2014 roku. To będzie rok, w którym przychody z muzyki cyfrowej na świecie po raz pierwszy prześcigną te ze sprzedaży fizycznych nośników – przewidują specjaliści z PricewaterhouseCoopers. Według nich w 2014 roku wpływy z muzyki cyfrowej wyniosą 11,3 miliardów dolarów, a te ze sprzedaży płyt 10,5 miliarda dolarów.
W kolejnych latach przewaga cyfrowej muzyki jeszcze się powiększy. I to pomimo kłopotów z wszechobecnym sieciowym piractwem i niechęci ludzi na całym świecie do płacenia za rozrywkę w Internecie.
Sukces sprzedaży muzyki przez sieć to efekt mnóstwa coraz bardziej popularnych wygodnych urządzeń i rozwiązań, jak smartfony i serwisy oferujące odpłatne słuchanie muzyki w sieci.
– Zmianę w sposobie dostarczania muzyki w Europie widać zwłaszcza w Skandynawii. W samej Norwegii już 1,5 miliona osób korzysta z serwisu Spotify, który za opłacony abonament oferuje dostęp do całej muzycznej bazy online. Dzięki tym rozwiązaniom ludzie mogą słuchać muzyki z Internetu właściwie wszędzie: na rowerze, w barze – mówi Piotr Kabaj, prezes EMI Music Polska. Jego zdaniem takie serwisy mają w sieci przyszłość.
Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Branży Fonograficznej (IFPI) między 2004 i 2010 rokiem globalna wartość sprzedanej cyfrowej muzyki wzrosła ponaddziesięciokrotnie, z 420 mln do 4,6 mld dolarów, osiągając poziom 29 proc. wszystkich wpływów firm fonograficznych.