Mieliśmy już sztukę „Obrażanie publiczności” Petera Handkego oraz wiele tekstów i spektakli, które prowokowały widzów. Czy zgodnie z tytułem „Uwolnienie” – zależy panu na wyzwoleniu widzów, że użyję słowa cenionego przez Wyspiańskiego?
Czy tego chcemy czy nie, wszyscy znajdujemy się po tej samej stronie kurtyny, w tej samej przestrzeni, za którą jesteśmy współodpowiedzialni. Może istnieje jakaś inna strona, nie wiem. W sztuce oddaję to wyobraźni czytelników, reżyserów, aktorów, scenografów i wszystkich osób zaangażowanych w spektakl, które później ten problem stawiają przed widownią. Na pewno sama chęć prowokowania widzów nie byłaby dla mnie powodem do pisania takiego tekstu, w teatrze prowokować można, nie burząc czwartej ściany. A tytułowe „Uwolnienie” można rozumieć na wiele sposobów, nie chciałbym narzucać konkretnej interpretacji. Tym bardziej, że dla mnie samego jest to kwestia otwarta.
Jedną z cech naszej rzeczywistości, zwłaszcza zsieciowanej, jest brak czytelnych granic między prawdą a kłamstwem, fikcją a faktem, nieustanna prowokacja i gra. Widzowie nie są pewni, kto na widowni udaje, a każdy coś gra.
Może to jest stan, który sam na co dzień odczuwam. I zapewne nie tylko ja. Zmęczenie tą grą, tą manipulacją i udawaniem, również przed samym sobą, jest potworne, głód prawdy jeszcze większy. Ktoś to umiejętnie rozgrywa i na tym korzysta, zawsze znajdzie się jakieś stoisko z biletami.
Zenon Fajfer