Nowe zasady walki z koronawirusem, które zaczną obowiązywać od soboty, są w dużej mierze reakcją na inwencję obywateli, którzy oszukiwali system. Służby przyznają, że czasem były bezsilne.
Wesela, komunie czy dyskoteki to jedne z największych reproduktorów koronawirusa. Jak podaje nam Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji, od początku pandemii w Polsce odbyło się aż 8 tys. 827 wesel, skontrolowano 2332 dyskoteki. Przykłady z lata: dziewięć osób zakażonych i 94 na kwarantannie – to efekt wesela w pierwszy weekend sierpnia w Rzeszowie. W Warmińsko-Mazurskiem po weselach urządzonych w sierpniu powstały trzy ogniska koronawirusa – tylko po jednym z takich przyjęć aż 600 osób objęto kwarantanną. Na Podlasiu w ten sposób zakaziło się 100 osób, 600 trafiło na kwarantannę.
Wielu Polaków znalazło bowiem sposób, jak urządzić duże rodzinne przyjęcie, kiedy obowiązuje ograniczony limit gości.
– Organizuje się np. dwie imprezy w jednym domu weselnym. Formalnie wszystko się zgadza, bo zamawiającymi są różne osoby, a na rachunkach figurują np. rodzice oraz przyszli teściowie pana młodego. A naprawdę goście z tych oddzielnych przyjęć bawią się w jednej sali – mówi jeden z policjantów.
Prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, doradca głównego inspektora sanitarnego, słyszał o tych metodach. – Między innymi dlatego wśród nowych obostrzeń znalazło się i to, że zgromadzenia muszą być od siebie oddalone o 100 m – wyjaśnia.