Poza tytułowym utworem, mamy 27 premier, a może też ostatnich piosenek Irlandczyka. Muzycznie płyta wypada znakomicie.
Na branżowych komentarzach o albumie zaważyła jednak opinia o wydanym w grudniu z Erikiem Claptonem bluesie „Stand and Deliver". Zostali wyśmiani jako antymaseczkowcy, bo uznali, że nakazy związane z pandemią gwałcą ich wolność.
Van Morrison od lat miał poczucie krzywdy, co mniej dostrzegano niż muzyczne osiągnięcia łączące celtycką nostalgię i drapieżność rhythm and bluesa. Nie miał wątpliwości, że po sukcesie „Glorii" nagranej z Them, śpiewanej potem przez Patti Smith i The Doors, był oszukiwany, gdy zaczął karierę solową,
Wykorzystano jego niewiedzę, gdy w 1967 r. umówił się z wydawcą na nagranie singli, m.in. hitu „Brown Eye Girl", a wyszła płyta długogrająca, której nie zaakceptował. Z niefortunnej umowy uratował go koncern Warner Bros i wydał słynny album „Astral Weeks". Jednak nawet po latach wspominał w „They Sold Me Out", że zlicytowano go za kilka szekli, co odbierano jako antysemityzm. A może nawiązywał tylko do Biblii? Przecież i blues, i reggae, oparte są na utożsamieniu się z niewolnikami bądź solidarności z nimi.
Na nowej płycie w „Where Have All the Rebels Gone?" szydzi, że czas rock and rolla się kończy, bo młodzi muzycy nie mogą obyć się w muzyce bez komputera Ale snuje też spiskowe historie o tajemniczych „onych", którzy kontrolują media, gdzie nie ma miejsca na niewygodne prawdy.