Ulotne, napuszone, obrosłe w pióra

Przez kilkadziesiąt lat dla mody nie istniały. Ale w tym roku piórkom wyrosły skrzydła. I to na skalę nigdy wcześniej nienotowaną. Po prostu: bez pierza kobieta – nie jest kocicą.

Publikacja: 17.10.2007 18:34

Kolczyki z pawimi oczkami - na fali - wracają do łask

Kolczyki z pawimi oczkami - na fali - wracają do łask

Foto: luxlux.pl

Pierwsze sygnały ptasiej epidemii pojawiły się rok temu. Prada wypuściła minispódniczki z pawimi oczkami. Tamten paw był jednak skromny – zdobił tylko uda, ogona nie rozpościerał. W tym roku „opierzyła się” cała kobieca postać, od kolan po głowę.

Piórka – te naturalne – pojawiły się zarówno u wielkich, jak i całkiem niedużych krawców. W sieciówkach jeszcze ich nie ma – i pewnie nie będzie ze względu na koszty własne materiału – ale już widać imitacje. Z ciętego plastiku, materiału lub z włóczki. Jednak tylko prawdziwa ptaszka ma to, co trzeba – pióra.

Kiedyś widziałam zdjęcie madame Poiret w spódnicy zaprojektowanej przez męża Paula Poireta, geniusza mody z początku XX wieku. Oniemiałam: jasna kreacja przetykana łabędzim puchem. Do tego „kozackie” botki. Szczyt lekkości w zestawieniu z brutalnością. Rozważałam wtedy skopiowanie sukni – ale skąd wziąć surowiec i kto zrealizuje zamówienie?

W tym sezonie nie ma problemu. Pióra z różnych ptaków urzekły wielu designerów. Mamy do wyboru istny pióropusz pomysłów. Nic dziwnego. Ptasie piórka są zmysłowe, piękne i lekkie. Można je farbować na dowolne kolory. Przycinać, łączyć w pierzasty kolaż, naszywać gęsto lub rzadko. Fruwają w rozmaitych trendach – od wersji folk poczynając, na stylu wampa kończąc.

Opierzone tkaniny przypominają dzieła sztuki. Mnie skojarzyły się z obrazami Damiana Hirsta skomponowanymi z prawdziwych motylich skrzydeł. Natura jest lepszym artystą niż… artyści. Projektanci skrzydlatych kreacji nie składają jednak hołdu przyrodzie, lecz – twórcom z rozmaitych dziedzin. Powołują się na różne inspiracje. Na pierwszym planie dekadenckie międzywojnie. Kabaret francuski i Josephine Baker w spódniczce z piór (miała taką, a jakże, nie tylko tę najsłynniejszą z bananów); divy w rodzaju Marleny Dietrich omotane boa ze strusia; tancerki rewii z pękiem pawich pór wystających z tylnego zaokrąglenia.

Lata wojny i powojennej biedy przerwały dobrą passę piór. Nastroszyły się ponownie w latach 50. i 60. na gwiazdach Hollywoodu. Związanych z kinem najwyższych lotów, jak Elizabeth Taylor. I właśnie na kreacje „najpiękniejszej kobiety świata” powołują się obecnie designerzy.

Na mało znanym prywatnym zdjęciu zobaczyłam Taylor w prostej mini, całej „porośniętej” piórami strusia. Aktorka jest banalna, ale suknia – cudo. Na cieniutkim, półprzezroczystym materiale pięknie rysuje się kształt piórek. Każdy gest, powiew powietrza budzi je do ruchu. Niemal identyczną minisukienkę z długimi rękawami zaproponowała tej jesieni Alberta Ferretti. Piórkowany tiul w kolorze ciemnobłękitnym narzucony na ciemniejszą koszulkę, noszony do grubych rajstop. Do tego – jasne buty. Balmain poleca coś bardziej tradycyjnego: pelerynkę z białego strusia narzuconą na małą czarną. Do małych czarnych botinków.

Najbardziej jednak podobają mi się cudowne pierzaste minispódniczki noszone do prostych kurtek lub gładkich żakietów, z klasycznymi pantoflami. W takim zestawieniu zoom wyostrzony jest na widzenie faktury i odcieni piór. Bardzo eleganckie połączenie. Lansują je Givenchy, Emilio Pucci i Alessandro dell’Acqua. Jeśli nie cała spódniczka, to chociaż obszycie dołu. Ale musi być szerokie, widoczne. I najlepiej – cieniowane. Bot to kolejny ważny punkt jesienno-zimowego programu: gradacja od ciemnego do jasnego. Niezwykle efektowne w przypadku total look, czyli strojów jednobarwnych.

Innych twórców haute couture inspiruje indiańskie lato (odpowiednik złotej polskiej jesieni). To powód do wariacji w klimacie folk. Na przykład Sportmax (Max Mara) wyraźnie wykorzystuje motyw indiańskiego pióropusza. Oklaski zebrała sukienka z jedwabnej lejącej żorżety w etniczny wzór, z kokardą przy szyi wyłożoną na piórkowy żabot. Dolce & Gabana połączyli sawannę z music-hallem: ozdobili piórkami dół i dekolt „lamparciej” sukni. I, jak dla mnie, hit sezonu – kurtka z wielogatunkowego i wielobarwnego piórkowego miksu naszytego tak gęsto, że spodu nie widać. I w to „ptasie futro” wplatane są (dyskretnie) półszlachetne kamienie. Pomysł firmy Salvatore’a Ferragamo. Houk.

Dior w osobie Johna Galliano też stworzył wariacje na temat wielkiego wodza Siuksów: pióropusz na toczku. Absolutnie rewelacyjna ozdoba głowy. Imponująca rozmiarami i zadziorna.

Na koniec o fałszywkach. Piórka zastępcze proponują Fendi, Ungaro i Prada. A nawet praktyczny Trussardi. Mam na myśli różne niesiepiące się materie pocięte w wąskie paski i gęsto naszyte na tekstylny miękki podkład. Na ogół wykrawane z błyszczących, lekkich surowców – z najróżniejszych tworzyw sztucznych, rzadziej ze skóry. Obrastają nimi płaszcze, żakiety, bluzki. Najważniejsze: strzępiastość choćby jako wykończenie. Gdy tak ubrana dama machnie rękami, świadkowie rzucają się do okna – żeby nie pozwolić jej wyfrunąć. Bo mogłaby, gdyby chciała. Ma przecież skrzydła.

Pierwsze sygnały ptasiej epidemii pojawiły się rok temu. Prada wypuściła minispódniczki z pawimi oczkami. Tamten paw był jednak skromny – zdobił tylko uda, ogona nie rozpościerał. W tym roku „opierzyła się” cała kobieca postać, od kolan po głowę.

Piórka – te naturalne – pojawiły się zarówno u wielkich, jak i całkiem niedużych krawców. W sieciówkach jeszcze ich nie ma – i pewnie nie będzie ze względu na koszty własne materiału – ale już widać imitacje. Z ciętego plastiku, materiału lub z włóczki. Jednak tylko prawdziwa ptaszka ma to, co trzeba – pióra.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"