Panny nie mogły wyjść za mąż bez umiejętności sporządzania różnych tinktur leczniczych czy tzw. kordiałów, bo i tak nazywano te alkoholowe trunki (od łac. cordialis , serdeczny, bo na wzmocnienie serca działać ponoć miały).
Dlatego ich miejsce było w apteczce, do której miała kluczyk pani domu lub tzw. apteczna. Zygmunt Gloger w I tomie swojej ,Encyklopedii staropolskiej, opisuje apteczkę domową jako miejsce na korzenie, konfitury, wódki, likwory i lekarstwa. Brak medyków i aptek w małych miastach zmuszał gospodynie do samodzielnego przygotowywania różnych wódek , od pachnących dla toalet , z róży, lawendy cyprysu, po te używane jako lekarstwo , z cynamonu, anyżu, tataraku i ziół. Jedną z najsławniejszych i najpopularniejszych był krupnik z miodem i korzeniami, podawany na ciepło ku rozgrzewce.
Szlachcianki na wydaniu musiały same uzbierać jesienią owoce dzikiej róży, na której przyrządzano rozgrzewającą nalewkę. Gąsior stojący w oknie domu informował, że konkurenci mogą starać się o rękę panny. Jeśli młodzian był akceptowany, to w poczęstunku serwowano mu kieliszeczek żenichy kresowej. Również z okazji urodzin dziecka sporządzano jakiś likwor, który chowano głęboko w apteczce i wyjmowano w dniu jego ślubu, by ugościć weselników. Można sobie tylko wyobrazić, jak wybornie musiał smakować po tylu latach. A zaczęło się od aqua vity (tj. wody życia), czyli spirytusu, który w VIII wieku udało się wydestylować alchemikom arabskim. Połączony z ziołami i miodem uznany był za doskonałe lekarstwo na wiele chorób, a na ogólne wzmocnienie organizmu i przedłużenie życia przede wszystkim. Stąd nazwa, teraz budząca mieszane uczucia. To przekonanie o dobrodziejskim wpływie wódki na organizm trwało długo i niejednego doprowadziło do choroby. Można tylko przyznać rację dawnym alchemikom, którzy picie aqua vity zalecali tylko w dawkach leczniczych.
Pierwszą nalewkę do konsumpcji zrobiono we Włoszech w XIV w. Połączenie alkoholu z olejkiem różanym nazwano rosiglio, czyli rosa słoneczna. Mistrzami w przyrządzaniu tych mikstur byli mnisi w klasztorach i dzięki ich zdolnościom i wieloletnim eksperymentom powstały takie słynne likiery, jak Chartreuse czy Benedictine. W skład tego ostatniego wchodzi podobno 40 różnych ziół i korzeni. Dziś rosolisy są najmocniejszą odmianą likierów. W Polsce produkuje się je jedynie w Łańcucie, zgodnie z recepturami dawnej Fabryki Likierów, Rosolisów i Rumu Hrabiego Potockiego
Z pewnością w polskich domach powstawały równie znakomite trunki, tyle że na użytek własny, więc sławy takiej zdobyć nie mogły. Wystarczy poczytać stare przepisy na ich sporządzanie, by się przekonać, że w smaku musiały być wyborne. Nie trzeba wielu umiejętności, by zrobić prostą jednosmakową nastojkę, jak kiedyś z rosyjska nazywano nalewki. Z pewnością trzeba mieć cierpliwość i w miarę silną wolę, by nie wypić jej zbyt szybko, bo podobnie jak w przypadku leżakujących win im dłużej stoi, tym jest lepsza. Kiedy się zacznie, trudno przestać. Miesza się nalewy, dodaje składników. Trochę jak hazard, bo końcowy efekt jest nieznany. Tych współczesnych ,alchemików, w Polsce przybywa z każdym rokiem, a widać to po turniejach nalewek odbywających się w Kazimierzu Dolnym, w tym roku po raz 12. 14 września oceniano 80 różnych nalewek. Trzy główne nagrody: Złote Nożyce Knajpy U Fryzjera , Grand Prix turnieju, Nagrodę Artystów i Dziennikarzy oraz prestiżowego Anioła Kresowej Akademii Smaku, zdobyła pięcioletnia pigwówka panieńska Adama Gąsiorowskiego z Lublina. Wczoraj zaś odbył się, również z inicjatywy Kresowej Akademii Smaku, piąty już konkurs nalewek babskich.