Pojedynek o pojedynczych

Kluby dla ludzi żyjących bez pary. Nad tym, jak wyciągnąć z polskich domów singli i ich rozruszać, radzą duchowni, filozofowie, psychologowie i marketingowcy

Publikacja: 14.11.2007 18:11

Pojedynek o pojedynczych

Foto: EAST NEWS

Katarzyna Palus, psycholog doktoryzująca się z rodzimych singli, mówi, że to naturalne: skoro żyją sami, koncentrują się na pracy. – Coś w życiu trzeba robić. Nie można przecież cały dzień leżeć, wpatrując się w sufit, i zastanawiać się, dlaczego jestem sam. To mogłoby doprowadzić do obłędu – twierdzi. Rzesza ludzi, którym grozi zapadanie się w samotność, jest na tyle duża, że właśnie z myślą o nich powstają kluby, do których na przykład żonaci i mężatki nie mają wstępu: Strefa Singla w Poznaniu, Połówki Pomarańczy w największych polskich aglomeracjach czy początkujący w tym zakresie gdański Berkano. Mimo że nic nie łączy ich z biurami matrymonialnymi, są już pary, które poznały się dzięki bywaniu w nich.

W Strefie Singla w Poznaniu odbyła się latem dyskusja wokół tematu „Kim jest singiel?”. – Między innymi z udziałem księdza, psychologa i dziennikarzy zdefiniowaliśmy singla. Według nas to najczęściej ktoś, komu na co dzień nie przeszkadza, że jest sam, ale jeśli spotka właściwą osobę, jest skłonny założyć rodzinę. W przeciwieństwie do człowieka samotnego, któremu doskwiera życie bez partnera. Dostrzegliśmy też, że w mieście łatwiej żyć pojedynczo. Na wsi wstyd się do tego przyznać – stwierdza Przemek Kamiński, szef Strefy Singla.Zanim powstała Strefa i zdefiniowano w niej pojęcie polskiego singla, w roku 2005 Kasia Adamowicz powołała we Wrocławiu klub dla pojedynczych i nazwała go Połówki Pomarańczy. – To moje drugie dziecko, o które to pierwsze jest zazdrosne – żartuje Kasia, singielka po trzydziestce. Z zawodu jest marketingowcem. – Można się o nas dowiedzieć, przede wszystkim buszując po Internecie. Mamy reklamy w portalach internetowych i oczywiście stronę, na której są wszystkie niezbędne informacje – opowiada.

Połówki Pomarańczy w październiku po raz pierwszy zorganizowały imprezy w Krakowie i Katowicach. Do tej pory poza Wrocławiem działały w Warszawie, Łodzi i Poznaniu. Skupiły wokół siebie około 4 tys. osób. – Informację o naszych imprezach wysyłamy na ogół do zarządów korporacji, gdzie pracuje najwięcej singli. Od dobrej woli zarządu zależy, czy zaproszenia dotrą do naszych potencjalnych klientów. Ta formuła sprawdziła się do tej pory we wszystkich miastach, w których działamy, poza Krakowem – twierdzi Kasia Adamowicz. Z Krakowa przyszły odpowiedzi, że „zarząd nie interesuje się prywatnym życiem pracowników. W związku z czym nie jest w stanie ich powiadomić”. – Postanowiłam więc zaprosić krakowskich singli za pośrednictwem strony Golden Line. Do końca bałam się, że Kraków okaże się totalną porażką – wspomina właścicielka klubu. Ale w ostatni czwartek października do klubu ETC przyszło ponad 200 osób! – Już na pół godziny przed czasem przed wejściem czekała cała masa ludzi. Istniało ryzyko, że wszyscy się nie zmieszczą – mówi Kasia Adamowicz. Ale zmieścili się. Ostatni goście wyszli z klubu o czwartej nad ranem, na parę godzin przed pracą.

W listopadzie mija rok, od kiedy singiel Przemek Kamiński i kilku jemu podobnych: filozof, polonista i artysta grafik, wpadli na pomysł, by zorganizować imprezę dla pojedynczych. W ciągu miesiąca próbowali dotrzeć do blisko 100 tys. poznańskich singli i przekonać jakiś klub, by odważył się zorganizować nietypową dotąd sylwestrową imprezę. – Sylwester to bardzo trudny czas dla osób żyjących w pojedynkę. Wszystkie zabawy i bale są organizowane dla par. Nawet na prywatce solista bywa kłopotliwy. Singiel to ogon, zbędny dodatek. Co z nim zrobić? Z kim go posadzić? Kto ma z nim tańczyć? – mówi szef Strefy Singla. Do klubu Shark na Starym Rynku w Poznaniu przyszło na sylwestra 60 singli. – Księga pamiątkowa świadczy o tym, że zabawa się udała. We wpisach odnajdujemy ślad nowych znajomości, nadziei, że może coś z nich dobrego wyniknie, ktoś wyznał, że się zakochał – opowiada Przemek. Po tym sukcesie postanowili urządzić walentynki dla niezakochanych. – To też dzień tortur dla pojedynczych. Chyba jeszcze większych niż w ostatni dzień roku – konstatuje Przemek Kamiński. I coś w tym jest, bo do Tapas Baru przyszło 100 osób. Na ulotkach, które znaleźli w mieście, przeczytali zapowiedź kilku atrakcji: fontanny z czekolady, egzotycznych owoców, prezentacji równie egzotycznych luksusowych perfum i wizualizacji didżejki z Berlina.

29-letnia Maria, wysoka, szczupła, długowłosa blondynka, od dwóch lat singielka. Takich jak ona jest w Polsce blisko 5 mln, no może nie 5 mln blondynek, ale tylu Polaków nie ma partnera. Spełniają się zawodowo. Mają mieszkanie, kota, samochód i wąskie grono przyjaciół, głównie z czasów studiów. Tylko że oni założyli rodziny i nie zawsze mają czas dla znajomych singli. – Poza tym prawda jest taka, że nie przeżywam kupek, kolek, problemów z mężem – tłumaczy Maria. Na co dzień zajmuje się PR. Na walentynki do Tapas Baru wpadła, bo wierzy w przeznaczenie. – Na ulicy znalazłam ulotkę. Choć nie przekonało mnie umieszczone na niej zdanie „Zrelaksuj się w klubowej atmosferze najlepszych pubów w Poznaniu i rozpocznij nową przygodę”, poszłam. Przecież nie miałam innych planów na wieczór – opowiada. – Na imprezie dostrzegłam dwa typy mężczyzn. Jedni siedzieli bliżej drzwi wyjściowych, odwróceni plecami do świata. Skuleni nad szklanką piwa. W każdej chwili gotowi do ucieczki. Drudzy zajęli miejsca w głębi, przy barze: pewni siebie, rozparci na barowym stołku jak na kanapie. Taksowali wzrokiem dziewczyny, jakby wybierali, która padnie tej nocy ich ofiarą. Zagadnęła Dominika, reprezentanta skulonych przy kuflu, ale on po chwili wstał i wyszedł. Tłumaczył, że jest zmęczony. Mówił, że może wróci, ale z oczu mu patrzyło, że nie. – Dziewczyny są zdecydowanie bardziej odważne niż mężczyźni. Pewnie dlatego na pierwszych imprezach panowie stanowili zaledwie 30 proc. gości, dziś proporcje się wyrównały. Mężczyźni czują się na przegranej pozycji – tłumaczy Przemek Kamiński ze Strefy Singla. – Jak zagadam kobietę, mogę być posądzony o podrywanie. Faceta tym bardziej nie zaczepię, bo może pomyśleć, że jestem gejem – żali się Artur, uśmiechnięty 40-latek, który na co dzień prowadzi firmę reklamową. Na imprezach szuka partnerki – jak mówi – w realu. – Jestem wzrokowcem. I nie chodzi o to, by kobietę zobaczyć na zdjęciu w Internecie. Lubię widzieć, jak się porusza, gestykuluje w czasie rozmowy, jak ręką odgarnia włosy. Wtedy jest szansa, że coś zaiskrzy – wyjaśnia.Internet do tej pory był też jedynym miejscem poszukiwania drugiej połowy dla Marzeny. Niewysoka szatynka w czerwieni przyznaje, że jej się nie udało. Teraz postanowiła szukać chłopaka w Strefie Singla. Rudowłosa 40-letnia Marianna poznała mężczyznę przez Internet i była z nim dwa lata. Okazał się jednak niedojrzały i rozstała się z nim. Na imprezy dla singli przychodzi, by miło spędzić wieczór.

Anna jest nauczycielką, ma 36 lat i od pięciu żyje bez pary. Uwielbia tańczyć i po to chodzi na imprezy. – Tylko że tym facetom, którzy tu przychodzą, brakuje przebojowości. Wygląda to tak, jakby siedzieli i zastanawiali się teoretycznie, którą mogliby wyrwać – komentuje.

Przez imprezy Strefy Singla przewinęły się setki osób. Ci, którzy zostali członkami klubu, z wykupioną Kartą Strefy wchodzą na imprezy za darmo. W zależności od okresu ważności karta kosztuje od 199 zł do 599 zł. Klubowicze mają też zniżkę od 5 do 10 proc. w tzw. Punktach Strefy, czyli restauracjach, pubach i kawiarniach. Jeśli klubowicz zdecyduje się na naukę języka angielskiego, dostanie 50 proc. rabatu, a 70 proc. przy opłacaniu lekcji tańca.

Ale na imprezę można też przyjść, nie będąc członkiem klubu, wystarczy zapłacić za wstęp. Tak robi Tomek, 42-latek, wysoki, wysportowany, długowłosy szatyn, gładko ogolony. – Podoba mi się ta formuła. Mogę przyjść, kiedy chcę – wyjaśnia. Wyznaje, że ma kochliwe serce. Nie szuka miłości życia, bo już ją spotkał, tylko nie udało mu się jej zatrzymać. Na imprezach chce potańczyć i się wyszaleć. – Wszystko jest tu jasne. Kobiety wiedzą, że nie przyszedłem szukać żony. Mam też gwarancję, że nie ładuję się w już istniejący związek. Strefa to idealne dla mnie miejsce – stwierdza. To też dla niego sposób na nawiązanie nowych biznesowych znajomości. – Na imprezie łatwiej niż w Internecie wyczuć intencje drugiej osoby i od razu do nich się odnieść. Właśnie dlatego na nasze spotkania przychodzą również ci, którzy dotąd buszowali po randkowych forach i się zawiedli. Chcemy pomóc im wyjść z domu, sprawić, by poznawali ludzi twarzą w twarz – wyjaśnia Przemek Kamiński. Jego zdaniem nie jest to łatwe, bo stereotypy na temat singli sprawiają, że czują się oni napiętnowani w środowisku sparowanych. O osobach żyjących bez pary mówi się stare panny i starzy kawalerowie, co ma oznaczać życiowych nieudaczników, dziwaków godnych litości, albo – na wzór amerykański – single, przez co rozumie się aktywnych, spełnionych zawodowo ludzi, którzy wybrali życie w pojedynkę i szukają podnoszących adrenalinę doznań. Społeczeństwo ich nie lubi, bo burzą porządek świata.

Połówki Pomarańczy i Strefa Singla nie wchodzą sobie w drogę, bo ich oferty się różnią, choć przeznaczone są dla tej samej grupy. – Naszymi członkami są przede wszystkim ludzie z wyższym wykształceniem, czasem po dwóch fakultetach. Mający domy, samochody i prowadzący aktywny tryb życia. Najczęściej są to ludzie w wieku od 30 do 45 lat, ale mamy też dwudziestojednolatka, który odniósł sukces zawodowy. Twierdzi, że nie ma o czym rozmawiać ze swoimi rówieśnikami. Woli spędzać czas z klubowiczami – mówi Kasia Adamowicz. Poza nocnymi zabawami Połówki organizują też wyprawy do Afryki i w inne egzotyczne zakątki świata. Klubowa karta Połówek upoważnia do rezerwacji miejsca na wybrane imprezy i do korzystania z przywilejów w tzw. miejscach przyjaznych singlom. Dane o tych miejscach znaleźć można na stronie internetowej. Do tej pory wystawiono 2,5 tys. pomarańczowych kart. Klubowicz ma do wyboru kartę kwartalną za 300 zł lub półroczną za 550 zł. Wraz z nią otrzymuje się polisę NNW TU Allianz Polska SA na sumę ubezpieczenia 40 000 zł na okres ważności karty.

– Single to świetni, ale wymagający klienci, bo to przede wszystkim ludzie zamożni, którzy lubią aktywnie spędzać czas. Dlatego warto o nich zabiegać – przyznaje Kasia Adamowicz.

Strefa Singla chce zainteresować po prostu tych, którzy pragną się zabawić i miło spędzić czas. Nikogo nie interesuje ich status majątkowy i osiągnięcia. By przyjść na imprezę, trzeba spełnić tylko jeden warunek – być singlem. – Najczęściej trafiają do nas osoby między 25. a 40. rokiem życia, z wyższym wykształceniem. Przychodzą jednak nie tylko po to, żeby się zabawić. Mają nadzieję, że właśnie tu poznają swoją drugą połowę – stwierdza Przemek Kamiński.

Nowością w Strefie Singla jest organizowanie kursów tańca, malarstwa i nauka angielskiego. – To nowatorska forma bezstresowego ćwiczenia języka mówionego. Native speaker spotyka się z grupką w pubie przy szklance piwa i rozmawiają o pogodzie, pasjach i miłości – wyjaśnia Kamiński.Na liście imprez organizowanych przez Strefę Singla znalazło się też grzybobranie. – Byłem zaskoczony liczbą osób, które chciały wspólnie wyruszyć do lasu. Najfajniejsze było jednak to, że potem umówiły się na wspólne obieranie grzybów i kolację – opowiada szef Strefy Singla.

– W Wielkiej Brytanii średnia wieku singla wynosi 47,5 roku. Do jednego worka pod hasłem singiel wrzuca się wszystkich żyjących w pojedynkę, czyli kawalerów i panny, rozwodników i rozwódki oraz owdowiałych. Tworząc portret brytyjskiego singla, przebadano osoby między 22. a 88. rokiem życia należące do klasy średniej. W Polsce natomiast singiel to synonim panny i kawalera między 25. a 35. rokiem życia i tą grupą zajmują się badacze – mówi Katarzyna Palus, psycholog. – Mało więc wiadomo o potrzebach i stylu życia Polaków bez pary po 35. roku życia.

Z badań wynika, że 48-letni Brytyjczyk jest zadowolonym z życia człowiekiem, choć po przejściach i z niemal dorosłymi dziećmi. Chce podróżować po świecie i rozwijać się zawodowo, żyje więc tak jak młody singiel. Na co ludzie bez pary w tym wieku mogą liczyć w Polsce? – Na towarzyską banicję. Kluby dla singli są dla młodszych, a uniwersytety trzeciego wieku dla starszych – mówi Katarzyna Palus. Zdaniem założyciela Strefy Singla za rok, dwa, w Polsce powstaną też firmy z ofertą dla osób starszych niż te, które dziś określa się mianem singla. – Jak w Niemczech, gdzie organizuje się imprezy dla osób 30+, 40 + czy 50+. To daje uczestnikom gwarancję spotkania rówieśników, z którymi łatwiej wejść w relacje – zauważa Przemek Kamiński. W tym roku zaproponuje sylwestra właśnie kobietom i mężczyznom powyżej 45. roku życia.

Katarzyna Palus, psycholog doktoryzująca się z rodzimych singli, mówi, że to naturalne: skoro żyją sami, koncentrują się na pracy. – Coś w życiu trzeba robić. Nie można przecież cały dzień leżeć, wpatrując się w sufit, i zastanawiać się, dlaczego jestem sam. To mogłoby doprowadzić do obłędu – twierdzi. Rzesza ludzi, którym grozi zapadanie się w samotność, jest na tyle duża, że właśnie z myślą o nich powstają kluby, do których na przykład żonaci i mężatki nie mają wstępu: Strefa Singla w Poznaniu, Połówki Pomarańczy w największych polskich aglomeracjach czy początkujący w tym zakresie gdański Berkano. Mimo że nic nie łączy ich z biurami matrymonialnymi, są już pary, które poznały się dzięki bywaniu w nich.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali