Pracował do końca. Kiedyś powiedział: „Jestem projektantem i chcę projektować. Cóż innego miałbym robić? Pójść na ryby?”. Czuł się równie dobrze, projektując utensylia kuchenne i sprzęt elektryczny dla Alessiego, meble i wyposażenie wnętrz dla Poltronovy i Knolla, szkło dla Baccarata i komputery dla Olivetti. Jego autorstwa są interior mediolańskiego lotniska Malapensa, klub golfowy w Chinach, wnętrza i całe domy w Europie i USA, w tym muzea. Pisał, wykładał, wraz z drugą żoną, dziennikarką i krytykiem sztuki Barbarą Radice, kierował przez lata ambitnym półrocznikiem „Terrazzo”, częściowo zapełniając jego łamy fotoreportażami.
Urodził się w Innsbrucku. Wedle rodzinnej legendy jego ojciec architekt Ettore senior zaraz po urodzeniu wetknął malcowi w rączkę ołówek, co miało sprawić, że pójdzie jego śladami. Zanim Ettore zaczął studia architektoniczne, Sottsassowie przenieśli się do Turynu. Tu w 1939 r. Ettore obronił dyplom na politechnice i ruszył na wojnę, by w oddziałach Mussoliniego podbijać Czarnogórę. Uciekł z więzienia w Sarajewie i wrócił pieszo do Włoch. Zaczął projektować osiedla robotnicze w stylu corbusierowskiego modernizmu, próbował sił jako malarz i ceramik.
Przełomem był wyjazd do USA w 1956 roku. Zachwyciła go narzucająca się wulgarność amerykańskiego wzornictwa. Od tej pory Sottsass stał się wywrotowcem designu. Zgodnie z nazwiskiem („sotto sasso” oznacza „pod kamieniem”) wydobywał na wierzch wszystko, co uciskały przyzwyczajenia i zasady. W Ameryce wciąż panował przemysłowy boom lat powojennych, zarazem rodził się pop-art i wkraczała na scenę beat generation.
Po powrocie z Nowego Jorku Sottsass przerzucił się na projektowanie. Europa była już gotowa na przyjęcie masowo produkowanego designu. Miał sporo szczęścia: Olivetti, włoski gigant rynkowy, szukał projektanta pierwszego komputera. Sottsass nie znał się na technice, ale komputer Elea 9003, którego projekt powstał w ciągu dwóch tygodni, zdobył cenioną nagrodę Compasso d’Oro.
Sottsass pozostał konsultantem Olivetti przez trzy dekady. Jego najbardziej znanym projektem była czerwona maszyna Valentine wprowadzona na rynek w walentynki 14 lutego 1969 r.: „coś, co samotnym poetom dotrzymuje towarzystwa w niedzielę za miastem” – jak żartował. Dziś krytycy uważają ją za iPoda owych czasów. Niepoważna, ale wygodna, oryginalna, choć jak najbardziej praktyczna.