Sztuka a dmuchanie w trąbę

W sobotę, 13 grudnia zostanie otwarty nowy gmach opery w Krakowie. Pierwszej zbudowanej w Polsce po 1989 roku. Realizacja wzbudza wątpliwości estetyczne i razi obrońców zabytków Krakowa

Publikacja: 09.12.2008 00:20

Opera czy operetka? „Wesoła” gra barw na elewacji nowej krakowskiej opery. Liczący 12 tys. mkw. powi

Opera czy operetka? „Wesoła” gra barw na elewacji nowej krakowskiej opery. Liczący 12 tys. mkw. powierzchni gmach ma 764 miejsca na widowni

Foto: Rzeczpospolita, Pio Piotr Guzik

Red

Taka obsesja kolorystyczna to architektoniczny ewenement. Przeszklona elewacja z bordowymi płaszczyznami‚ a wewnątrz: okrągłe ściany malowane na bordowo, tafle wiśniowego szkła w ściankach działowych, takież posadzki, parkiety‚ schody. W toaletach ściany i drzwi z czerwonego szkła.

W sali widowiskowej: wiśniowe obicia foteli z buczyny barwionej na czerwono‚ wiśniowe szklane panele podwieszone u sufitu‚ a świecące w podłodze numerki rzędów i lampki jak światła stopu. I już nie wiadomo‚ czy dębowa boazeria też jest czerwona czy to oko dostało koloropląsu.

 

 

– Muzycy lubią czerwień. Wyzwala w nich energię‚ uwalnia adrenalinę. Lepiej grają‚ mają większą energię do dmuchania w trąby i szarpania strun. To wynika z doświadczeń wielu budynków operowych – objaśnia dr Romuald Loegler‚ projektant nowej opery. Czerwone pluszowe obicia foteli są w gmachach teatrów muzycznych z XIX i XX wieku w całej Europie. To kolor miłości i krwi‚ a opera jako gatunek muzyczny to królestwo namiętności.

„Vissi d’arte‚ vissi d’amore” („Żyłam sztuką‚ żyłam miłością”) – śpiewa Tosca‚ jej wzrok pada na leżący nóż i już wie‚ że za chwilę przebije nim demonicznego Scarpię. Inna bohaterka Giacomo Pucciniego – Madama Butterfly przeszywa się sztyletem. W operach komicznych krew na scenie nie sika‚ ale wszystko się kręci wokół miłości‚ jak w „Strasznym dworze” Moniuszki. Romuald Loegler wyciągnął z tego ostateczne wnioski kolorystyczne.

Foyer oświetlają unoszące się białe rurki, jakby rzucone w powietrze i nagle zatrzymane w locie batuty. Szatnia to manifestacja rygorystycznej geometrii – konstrukcja stalowych rurek służy temu‚ by płaszcze nie wisiały na stojakach‚ lecz na wieszakach umocowanych do sufitu.

 

 

Czerwony prostopadłościan to jedna z trzech brył nowej opery. Druga kryje hol wejściowy: zwieńczony półokrągłym dachem długi‚ przysadzisty budynek oblicowany zielonym marmurem. W XIX w. krył wojskową ujeżdżalnię koni. Po II wojnie światowej wierzchowce wyparli... śpiewacy‚ władza ludowa zaadaptowała miejsce na salę widowiskową. Loegler postanowił zachować ujeżdżalnię.

 

 

Zrobił to po swojemu. Kawałek „obcego” niskiego budyneczku z całkiem innej bajki jest wbity w czerwony gmach operowy niczym po trzęsieniu ziemi – kiedy stoimy w foyer‚ widzimy to jak na dłoni.

Wpadające na siebie bryły to efekt swoistej obsesji geometrycznej architekta. Dzięki niej budynki jego projektu są pokazywane w przewodnikach po architekturze współczesnej jako przykłady z Polski. Jest autorem m.in. Biblioteki Jagiellońskiej‚ Filharmonii Łódzkiej.

 

 

Nasz kraj jest biedny. Na nową siedzibę Opery Krakowskiej władze województwa małopolskiego‚ wspomagane dotacją z Unii Europejskiej‚ wydały ok. 110 mln zł‚ z czego 32 mln kosztowała technologia sceny. Nowa opera w Oslo kosztowała 500 mln euro‚ czyli ok. 1‚8 mld zł. No i tam na elewacji mamy biały karraryjski marmur‚ a tu beton malowany na bordowo, nawet niebarwiony w masie – trwalszy i efektowniejszy, ale dwa razy droższy.

Konieczność „upchnięcia” zaplecza na małej działce‚ przy ograniczeniu wysokości budynku‚ zdeterminowała kształt trzeciej bryły tworzącej operę. Uderzają tu wąskie i niskie korytarze. Temu budynkowi rytm na elewacji nadają poziome stalowe listwy wzdłuż kondygnacji. Nawet najgorliwsi zwolennicy modernizmu mogą wzdrygnąć się na ich kolorystykę: zielenie i błękity. – Gama kolorystyczna ma pokazać‚ że budynek nie jest pompatyczny‚ nie jest nadęty. Chodzi o stworzenie poczucia jego dostępności poprzez pewną wesołość – wyjaśnia Loegler.

I tu chyba trafił kulą w płot‚ bo w krakowskiej operze bywają damy w kreacjach z piórami i dżentelmeni w smokingach. Dotąd przychodzili do „nadętego”‚ kapiącego od złoceń Teatru im. Juliusza Słowackiego. Czy spodoba im się „wesoła” opera? ?

 

 

2002 – władze województwa małopolskiego decydują o budowie nowej opery na niewielkiej działce (60 arów) przy ul. Lubicz i ogłaszają konkurs na projekt architektoniczny. Wygrywa Romuald Loegler.

2004 – rozpoczęcie budowy.

2007 – agenci CBA wręczają architektowi Rafałowi S. 1 mln zł łapówki (jest podejrzany o machlojki związane z zamówieniem na technologię sceny). W sprawę zamieszany jest ówczesny dyrektor opery Piotr R.

2008 – opóźnienia inwestycji grożą utratą 37 mln zł unijnej dotacji‚ ale w grudniu udaje się zakończyć budowę.

 

 

 

Mikołaj Kornecki, architekt‚ Obywatelski Komitet Ratowania Krakowa

W moim odczuciu to nie jest architektura‚ tylko bryły‚ które mają agresywny kolor. Niegdyś była tam ujeżdżalnia‚ która we wstępnych założeniach miała być zachowana jako świadek przeszłości‚ a to‚ co zostało zrobione‚ to atrapa. Moim zdaniem architektura powinna być twórczą kontynuacją tego‚ co było‚ a tu mamy do czynienia z negacją całego rozwoju architektury i urbanistyki. Jeden budynek wcina się w drugi‚ stoi bokiem do układu przestrzennego‚ do ul. Lubicz – jednej z głównych ulic prowadzących do centrum miasta. I kwestia rozwiązań funkcjonalnych: nie wyobrażam sobie‚ że wybieram się do opery tramwajem dlatego‚ że przy tej operze nie przewidziano żadnego parkingu dla samochodów czy nawet podjazdu. A budynek administracyjny‚ pocięty kolorowymi paseczkami‚ to po prostu biurowiec‚ i to niższej klasy. Podsumowując: opera to arogancki wybryk.

prof. Andrzej Wyżykowski, główny architekt Krakowa

Byłem jurorem konkursu na projekt nowej opery i uważam‚ że wybraliśmy najlepszą ze zgłoszonych prac‚ choć z decyzją‚ że budujemy akurat w tym miejscu‚ można było się nie zgadzać. Obiekt o tak reprezentacyjnej funkcji powinien być lepiej eksponowany‚ powinien być znaczący w krajobrazie miasta‚ a to jest lokalizacja marginalna. To‚ co powstało na podstawie wybranego projektu‚ niekoniecznie jest w moim guście. Główny budynek w kolorze ciemnoczerwonym jest w porządku‚ natomiast nie przepadam za feerią kolorów w części administracyjnej. Jednak ważniejsze są rozwiązania funkcjonalne budynku i jego odbiór społeczny. Zobaczymy‚ jakie będą.

Taka obsesja kolorystyczna to architektoniczny ewenement. Przeszklona elewacja z bordowymi płaszczyznami‚ a wewnątrz: okrągłe ściany malowane na bordowo, tafle wiśniowego szkła w ściankach działowych, takież posadzki, parkiety‚ schody. W toaletach ściany i drzwi z czerwonego szkła.

W sali widowiskowej: wiśniowe obicia foteli z buczyny barwionej na czerwono‚ wiśniowe szklane panele podwieszone u sufitu‚ a świecące w podłodze numerki rzędów i lampki jak światła stopu. I już nie wiadomo‚ czy dębowa boazeria też jest czerwona czy to oko dostało koloropląsu.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"