Machina lansuje lans

Po raz pierwszy pismo Machina Design przyznało nagrody polskim projektantom – Rdzeń 2008

Publikacja: 09.02.2009 21:31

Pałac Kultury i Nauki, czwartek wieczór. Już od progu widać – jest szpan. Zaproszenia sprawdzają eleganccy wykidajły, za nimi szpaler hostess a la Miss Polonia – w ciemnoróżowych satynach do ziemi, przepasane szarfami z napisem Sony. Za nimi szpaler fotoreporterów z obiektywami gotowymi do strzału. Rozpoczyna się snob-gala: elektroniczne efekty, oślepiające światła, łomot z głośników.

Dookoła reklamy dóbr procentowych, których producenci dołożyli grosz do imprezy. Serwowane gratis trunki, pod ścianą – ciepły i zimny bufet. Słowem, obowiązujący standard. Nadciągają celebryci. W Sali Marmurowej tłum, że szpilki nie wepchniesz. Co to za impreza?

Bal vipów? Nie, rozdanie nagród Machina Design. Chodzi o niszowy, lecz wpływowy miesięcznik o popkulturowym profilu, penetrujący głównie scenę muzyczną, a także inne dziedziny kreatywności. Machina po raz pierwszy ogłosiła plebiscyt na najbardziej designerskie produkty i usługi roku 2008. Nadeszło prawie 400 zgłoszeń. Laury przyznano w szesnastu kategoriach, pięciu specjalnych plus Grand Prix. W jury pod przewodnictwem Doroty Koziary zasiadało czternastu (!) tuzów wzornictwa i architektury, w tym Alessandro Mendini, Ewa Minge, Francesca Picchi, Setyendra Pakhale i… Ksawery Piwocki, rektor warszawskiej ASP. Wbrew luzowi lansowanemu przez periodyk, gala oraz jej goście reprezentowali zadęcie w iście hollywoodzkim stylu. W porównaniu z tym, rozdanie weneckich Złotych Lwów to skromna prywatna uroczystość.

Ale zanim doszło do uroczystości, walnęło po uszach i na wielkim ekranie zobaczyliśmy klip reklamujący… samą nagrodę (z niewiadomych powodów nazwaną Rdzeniem): pastisz słynnej sekwencji otwierającej „Odyseę kosmiczną 2001” Kubricka. Z tym, że tajemniczy przedmiot znaleziony przez małpę zastąpiony został przezroczystą czerwoną formą (szklaną?), przywodzącą na myśl kość lub szkło ozdobne z Krosna. Obiekt projektu Janusza Kaniewskiego, naszego człowieka w Londynie.

Po zaprezentowaniu Rdzenia zaczęła się parada laureatów. W festiwalowej manierze. Najpierw gospodarze (Beata Sadowski i Piotr Metz, naczelny pisma) wywoływali „wręczaczy”, czyli postaci z górnej popkulturowej półki. Niektórzy z nich sympatyczni i utalentowani. Tylko – po co? Co ma do designu Edyta Jungowska, Katarzyna Figura, Maria Serwryn, Bogusław Linda czy Stanisław Soyka? Żeby uwiarygodnić honor swą osobą? Pobłogosławić? Co znamienne – największe brawa przywitały wystąpienie Janusza Palikota. Cool facet, nie odmówił Machinie usługi „wręczacza”.

Przypomnę, że plebiscyt i spotkanie miały służyć promocji polskich designerskich talentów. Tymczasem na podium nie pojawiali się młodzi zdolni. Nagrody zgarniali przedstawiciele znanych i zasłużonych firm, bynajmniej nie z polskim rodowodem. Powiało paranoją. Nike – w kategorii transport (buty krokodylowe), Puma – dwie kategorie, sport i rekreacja oraz przestrzeń publiczna (czyli wystrój sklepu), Lee – moda (dżinsy), telefonia Orange – reklama, Sony Ericsson – telefon komórkowy (model Xperia), Apple – komputer (MacBook Air) oraz gadżet (iPod touch), Pepsi Machina – opakowanie. Nietrudno rozszyfrować strategię Machiny: Rdzenie dajemy tym, którzy mają kasę i mogą się przydać. Istotne zwłaszcza w kryzysie.

Chyba dla jaj, nagrodzono mydło Biały Jeleń, produkt Polleny – za usługi ułatwiające życie; dla utrzymania pozorów – dorzucono kilku polskich laureatów, w tym Ikera (zestaw mebli Spider), Joannę Figurniak (w dziale młody design), sklep Plastic Fantastic (za lampę pies), Holki za matę dla dzieci, Moho Design za dywany.

Hitem wieczoru nie były perfekcyjnie zaprojektowane przedmioty, lecz twarze. Nie koniecznie doskonałe, za to znane. Co posiadacze tych twarzy nosili? Hasło „gala” wiele pań uznało za pretekst do założenia kreacji wieczorowych bądź koktailowych. Inne/inni wzięły/li sobie do serca designerski profil wydarzenia i poszły/li w kierunku ekstrawagancji. W efekcie, niejeden vip obecny na imprezie miałby szanse wygrać w konkursie „w czym najgorzej wyglądam”.

Palikot w koszuli w paski z białym kołnierzykiem (sic) i zupełnie nie pasującym krawatem; do tego jeansy i marynara z białą chustką w kieszonce – szczyt braku klasy. Norbert Dudziak, pseudo Norbi (piosenkarz wykonujący przeboje „Kobiety są gorące” czy „Rozkołysz się”) w czarnej koszulce z nadrukiem, podwiniętych jeansach, błękitnych sneakersach i żółtych skarpetach w gwiazdy. Pojawił się z żoną Marleną ubraną do kompletu, też w nadruki. Witaj, prowincjo!

Gosia Baczyńska, choć dobra projektantka, o własny image zadbać nie potrafi – gdyby dodać jej szklaną kulę i kota, mogłaby poprowadzić salon wróżenia z fusów. Paulina Przybysz w dresie, sneakersach, wiązanej pod biustem tunice i koralach wyglądała jakby nie zdążyła przebrać się po joggingu. Edyta Jungowska w letnich białych pantofelkach w stylu lat 30. do czerwonych rajstop, z gigantyczną sportową srebrną torbą reprezentowała bezstylową mieszankę stylistyk. No i Ewa Minge z ustami większymi niż u Angeliny Jolie i sukieneczce a la sześciolatka – Chryste, trochę szacunku dla metryki!

Ciekawym innych strojów polecam serwisy fotograficzne w sieci, wraz z komentarzami internautów. (o Baczyńskiej: „to zawsze żenujące, kiedy ktoś tak wygląda, a zgrywa się na chudą laskę”, o Minge: „jest już tak napompowana, że utrzyma się na wodzie”)

Na koniec – nie odmówię sobie przyjemności zacytowania fragmentu tekstu z zaproszenia na galę. „…Parząc o poranku kawę, wsypując świeżo zmieloną kawę do kafeterii, dotykając łyżeczki, podnosząc cukiernicę, patrząc przez okno, siadając w fotelu możemy być otoczeni miłymi doznaniami”, pisze anonimowy poeta marketingu. Przyznaję mu prywatny laur – mistrzostwo świata w dziedzinie bełkotu.

Pałac Kultury i Nauki, czwartek wieczór. Już od progu widać – jest szpan. Zaproszenia sprawdzają eleganccy wykidajły, za nimi szpaler hostess a la Miss Polonia – w ciemnoróżowych satynach do ziemi, przepasane szarfami z napisem Sony. Za nimi szpaler fotoreporterów z obiektywami gotowymi do strzału. Rozpoczyna się snob-gala: elektroniczne efekty, oślepiające światła, łomot z głośników.

Dookoła reklamy dóbr procentowych, których producenci dołożyli grosz do imprezy. Serwowane gratis trunki, pod ścianą – ciepły i zimny bufet. Słowem, obowiązujący standard. Nadciągają celebryci. W Sali Marmurowej tłum, że szpilki nie wepchniesz. Co to za impreza?

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"