Gwiazdy bledną przy fluorescencyjnych laserach rozświetlających niebo. Festiwalowe iluminacje wyróżniają w mieście ponad 50 miejsc.
W weekend tłumy ruszają w miasto na świetlne safari z aparatami fotograficznymi i statywami, by utrwalić ulotne – trwające dziesięć dni – obrazy. Dołączam do nich w Dzień otwartych drzwi, gdy wiele oświetlonych obiektów można do północy oglądać także wewnątrz. Miasto przecina zielona struna światła biegnąca od Hauptbahnhof do wieży telewizyjnej na Alexanderplatz.
Na murach katedry od strony Sprewy świetlne grafiki przypominają zwielokrotnione oko opatrzności. Iluminacja katedry od frontu jest jeszcze bogatsza. Przemienia rzeźbiarskie dekoracje w kolorowe obrazy zwieńczone neonowym napisem “Festival of Lights”.
Na Unter den Linden szpaler drzew mieni się odcieniami złota, fioletu i zieleni. Fontanny na Reuter-Platz tryskają kolorowymi strumieniami. Jak zwykle jednym z najbardziej efektownych punktów jest Gendarmenmarkt – plac z klasycystycznymi budowlami. Greckie kolumny i tympanon Konzerthaus połyskują czerwienią, kontrastując z fluorescencyjną zielenią kamiennych lwów i pomnika Schillera. Kryjący się w cieniu muzyk gra jazzowe standardy. A ludzie jak na sylwestra odkorkowują szampany.
Brama Brandenburska ma zielone, czerwone i fioletowe kolumny i niebieską kwadrygę na szczycie. Na placu przed nią tłum gęstnieje wokół ulicznego artysty w kolorowym stroju. Z tyłu Bramy Brandenburskiej kolejna atrakcja. Potężna instalacja (13 m wysokości, 180 mkw. powierzchni) “At Crossroads” zbudowana z łodzi rybackich przez greckiego artystę Kalliopi Lemosa. Symbolizuje ucieczki nielegalnych imigrantów ze wschodniej Europy na Zachód. To finałowa praca projektu realizowanego wcześniej przez artystę w Atenach i Istambule. Łączy się też z 20. rocznicą upadku muru berlińskiego i zniesieniem politycznych podziałów. Instalacja mieni się równie surrealistycznymi kolorami jak Brama Brandenburska.