Reklama
Rozwiń

Borys i nudna reszta

W spektaklu Mariusza Trelińskiego oryginalność splata się z banałem

Aktualizacja: 03.11.2009 11:31 Publikacja: 02.11.2009 00:12

„Borys Godunow” to spektakl o relacjach współczesnej władzy ze społeczeń- stwem

„Borys Godunow” to spektakl o relacjach współczesnej władzy ze społeczeń- stwem

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Nigdy dotąd na przedstawieniach Mariusza Trelińskiego publiczność Opery Narodowej nie była tak podzielona w opiniach. Po premierze „Borysa Godunowa” owacje na widowni wymieszały się z głosami dezaprobaty. Reżyser odważnie potraktował dzieło Modesta Musorgskiego, ale z wielkiego fresku historycznego zrobił przedstawienie surowe, wręcz minimalistyczne.

Nie ma kapiących złotem szat cara Borysa, bo dla dzisiejszych inscenizatorów ta opera jest wdzięcznym obiektem do pokazania mechanizmów totalitarnej, XX-wiecznej władzy. A aluzje do komunistycznych przywódców Związku Sowieckiego stały się niemal obowiązkowe.

Na szczęście Mariusz Treliński nie uległ tak łatwym pokusom. Jego Borys Godunow jest co prawda politykiem posługującym się socjotechniką i nieunikającym mediów, ale za tym wizerunkiem ukrywa własny dramat. To człowiek mający świadomość, że za popełnioną zbrodnię musi ponieść karę.

Żadnego z bohaterów wcześniejszych spektakli Mariusz Treliński nie przedstawił tak wnikliwie. Bohater Musorgskiego zyskał szekspirowski wymiar – od pierwszej dodanej sceny zamordowania carewicza po śmierć Borysa w telewizyjnym studiu. Ten finał, w którym wyrok wydaje kaleki chłopiec Jurodiwy (zachwycająco śpiewający Przemysław Domański), ma wręcz metafizyczny wymiar.

Borys jednak nie dominuje w przedstawieniu. Aktorsko Nikołaj Putilin jest przekonujący i prawdziwy, ale wokalnie nie ma siły wyrazu, by ukazać całą osobowość cara. Na dodatek Musorgski opowiadał nie tylko o nim. Nawet jeśli reżyser wybrał pierwszą, mniej rozbudowaną wersję opery, to również i w niej dla kompozytora ważne było społeczne tło zdarzeń. Trelińskiego ono nie interesuje.

W scenach bez Borysa brak więc napięcia i emocji. Są po prostu nudne i co więcej, zbudowane z pomysłów wielokrotnie wykorzystywanych przez współczesny teatr. Roznegliżowane dziewczyny, oprawcy w czarnych okularach, policja z pałkami tutaj też niczego nie wnoszą.

Reżyserowi zabrakło też pomysłu na kronikarza zdarzeń – starego Pimena, mimo że dysponował świetnym w tej roli Rafałem Siwkiem. Pomyłką obsadową okazał się litewski tenor Audrus Rubežius jako Szujski, więc wątek intrygi zmierzający do obalenia Borysa stał się bezbarwny. A Anatolij Koczerga (mnich Warłam) stworzył wspaniały epizod będący wszakże jedynie ozdobnikiem do niewykorzystanej sceny w karczmie.

Koczerga śpiewał zaledwie kilkanaście minut i potrafił udowodnić, na czym polega wielkość oraz rosyjski klimat muzyki Musorgskiego. Umiejętności tej zabrakło dyrygentce Keri-Lynn Wilson, która, co prawda, umiała zaprowadzić w orkiestrze rytmiczny rygor, ale wyraźnie nie czuła, że potrzebna jest również śpiewność i melodyczny rozmach. A w scenach zbiorowych miewała kłopoty z zapanowaniem nad wszystkimi wykonawcami i zamiast wzmocnić, osłabiała siłę obrazów Mariusza Trelińskiego. Pozostaje zatem czekać na jego trzecie podejście do „Borysa Godunowa”.

[i]podyskutuj z autorem

[mail=j.marczynski@rp.pl]j.marczynski@rp.pl[/mail][/i]

Nigdy dotąd na przedstawieniach Mariusza Trelińskiego publiczność Opery Narodowej nie była tak podzielona w opiniach. Po premierze „Borysa Godunowa” owacje na widowni wymieszały się z głosami dezaprobaty. Reżyser odważnie potraktował dzieło Modesta Musorgskiego, ale z wielkiego fresku historycznego zrobił przedstawienie surowe, wręcz minimalistyczne.

Nie ma kapiących złotem szat cara Borysa, bo dla dzisiejszych inscenizatorów ta opera jest wdzięcznym obiektem do pokazania mechanizmów totalitarnej, XX-wiecznej władzy. A aluzje do komunistycznych przywódców Związku Sowieckiego stały się niemal obowiązkowe.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem