Odpowiedzi na temat sytuacji ekonomicznej szukamy zazwyczaj w indeksach giełdowych, ale czy można ją zmierzyć inaczej? Ekonomista Alan Greenspan, były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, ma na ten temat własną teorię. Pochodzi ona z czasów, gdy prowadził firmę konsultingową. Wtedy obserwował sprzedaż męskiej bielizny. W dobrych czasach rosła, w kryzysie gatki panowie nosili aż do zdarcia.
„Nie ma kryzysu w bieliźniarstwie” – pisał Francuski Instytut Mody w raporcie opublikowanym w 2009 roku i oceniającym skutki kryzysu. Ten sektor ma się lepiej niż reszta mody. Przeciętna Francuzka i Włoszka wydaje na bieliznę 98 euro rocznie. Polka trzykrotnie mniej, o połowę mniej niż Niemka i mieszkanka Skandynawii. Po bieliznę ekskluzywną – stanik około 300 zł, figi za 150 – sięga w Polsce około 2 proc. klientek. Większość kupuje rzeczy tańsze, w sieciówkach, na bazarach lub w sklepach z niższej półki.
Po latach peerelowskiej zgrzebności Polki zachwyciły się bielizną fantazyjną. Podobało się wszystko, co różniło się od smętnych różowych i białych biustonoszy tamtych czasów. Stringi, męskie bokserki, body szły jak woda. Pod koniec lat 90. klienci stali się wybredniejsi. Producenci zaczęli jeździć na targi bielizny do Lyonu, żeby przyglądać się nowościom i trendom.
– Dziś wszystko zmienia się na wygodne – mówi o obecnych upodobaniach Polek redaktorka „Modnej Bielizny” Ada Tracz. – Ankieta, którą nasze pismo przeprowadziło w zeszłym roku, wykazała, że najlepiej sprzedają się zwykłe figi, potem bokserki, stringi są na trzecim miejscu.
– Czyżby kobiety były aż tak praktyczne? – pytam. – Nie, to nie to. Bardzo podoba się wszystko, co ozdobne, kokieteryjne – kolory: zielenie, fiolet. Panie lubią koronki, atłasy, aplikacje. Od kilku sezonów panuje duża moda na style retro. Lata 40. i 50., ale także belle époque, Maria Antonina.