Reklama

Boherki Warszawa jest Kobietą opowiadają co lubią w stolicy

Przyjechały do Warszawy z Urugwaju, Japonii, Wietnamu, Afganistanu. – To miasto dla ludzi odważnych – mówią bohaterki festiwalu Warszawa Jest Kobietą.

Publikacja: 29.11.2010 12:58

Boherki Warszawa jest Kobietą opowiadają co lubią w stolicy

Foto: materiały prasowe

Aktorka Gianna Benvenuto swojego męża Piotra poznała we Włoszech. Zakochała się i trafiła z nim do Polski.

Aiko Tachi-Zalewska, pianistka, wychowała się w Tokio, studiowała na Akademii Muzycznej. Wyszła za mąż i została w Warszawie.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9131,568628-Warszawa-jest-kobieta--II-edycja.html]Czytaj więcej o festiwalu Warszawa jest kobietą![/link][/wyimek]

Ton Van Anh, która teraz pracuje w Biurze Pomocowym przy Stowarzyszeniu Wolnego Słowa, pochodzi z Hanoi.

Liza Sherzai, organizatorka Francophonic Festival, jest dzieckiem politycznych emigrantów. Miała kilka lat, gdy z mamą Polką po wielu perypetiach opuściła ogarnięty wojną Afganistan.

Reklama
Reklama

Gianna jest warszawianką od 1993 roku. Aiko od 1999, a Ton od dekady. Liza trafiła tu pięć lat temu. Wcześniej spróbowała życia we Włoszech, na Słowacji i w Holandii.

– Któregoś dnia stwierdziłam, że muszę się na coś zdecydować. Nie mogę być wiecznym nomadem – wspomina.

Wybrała Warszawę dla ówczesnej miłości. Dziś, jak pozostałe bohaterki, wiążą ją z miastem: praca, pasja i bliscy ludzie.

[srodtytul]Pierwsze wrażenie[/srodtytul]

Dobrze je pamiętają: – Szaro, mimo że wokół było lato – mówią Gianna i Aiko.

– Sterylnie i bez koloru – dodaje Liza, która przyjechała do Polski zimą. – Nie czułam zapachu natury, za to pamiętam zapach środków czystości.

Reklama
Reklama

Ton, mimo upływu lat, wciąż doskwiera brak świeżych, różnorodnych warzyw i owoców. Wspomina też, jak puste i smutne wydawały się jej ulice.

– Teraz widać na nich znacznie więcej ludzi – zauważa Gianna, która obserwowała w Warszawie postkomunistyczną transformację. Pierwsze lata w Polsce kojarzą się jej z poczuciem zagrożenia, które wzmagały doniesienia o haraczach zbieranych przez mafię na warszawskiej Starówce. Dziś postrzega Warszawę jako miejsce całkiem spokojne i sympatyczne. – Ale na początku, kiedy jeździłam po Polsce, każde miasto wydawało mi się ładniejsze i lepsze – wspomina. – Mówiłam sobie: dlaczego mój Piotruś jest właśnie z Warszawy.

Aiko cieszy zieleń: parki, skwery, lasy na obrzeżach, do których można wybrać się na długi spacer z psem. W Tokio tego nie ma.

Dla Ton ważna jest możliwość kontaktu z Wietnamczykami.

– W przeciwieństwie do Katowic, gdzie wcześniej mieszkałam, mam możliwość spotykania się z nimi. Nie zapominam ojczystego języka i mniej przez to tęsknię za rodzinnym krajem – podkreśla.

Pracując w Biurze Pomocowym przy Stowarzyszeniu Wolnego Słowa, ułatwia rodakom życie w Warszawie. Nie ukrywa, że niektóre spotkania z urzędnikami bywają niemiłe. – Traktują cudzoziemców jak ludzi drugiej kategorii – mówi. Dlatego tak ważne jest stowarzyszenie, gdzie mogą zasięgnąć pomocy prawnej, nauczyć się języka polskiego, a czasem „tylko“ spotkać się i porozmawiać.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Zakochaj się w Warszawie[/srodtytul]

Najdłużej mieszkająca w stolicy Gianna zamiast o miłości woli mówić o akceptacji, zrozumieniu, sympatii i przywiązaniu.

– Lubię osobiste, prywatne relacje z miejscem, w którym żyję – przyznaje. Dlatego szuka w Warszawie „swoich” zakątków.

Jak Aiko ceni parki i ogrody. Chętnie wędruje do Łazienek, jeździ zielonymi ścieżkami rowerem, ale też wynajduje „szemrane miejsca“, np. nadgryzione zębem czasu kamieniczne podwórka studnie. Kiedyś było ich dużo w Śródmieściu. Dziś coraz częściej giną w remontowanych, jakby wbrew otoczeniu, budynkach.

– Tak bywa i z innymi obiektami – włącza się Aiko. – Japończycy, którzy przyjeżdżają do Polski, to najczęściej ludzie zafascynowani muzyką Chopina i charakter twórczości kompozytora chcieliby odnaleźć w miejscach z nim związanych. A widzą jakieś nowoczesne, niepasujące do całości rozwiązania, jak w Żelazowej Woli – mówi.

Reklama
Reklama

Nowe warszawskie budowy niepokoją też Ton. – Mam wrażenie, że niszczą wizerunek Warszawy – stwierdza.

Koszmarną pamiątką z przeszłości jest dla niej PKiN. A architektonicznym nieporozumieniem – szklany budynek przy pl. Piłsudskiego. – Stoi, nie wstydząc się własnej brzydoty – komentuje.

Kiedy szuka czegoś ładnego, idzie na Stare Miasto, Trakt Królewski lub do Łazienek.

Gianna również od architektonicznych koszmarków w rodzaju szklanego dachu nad Złotymi Tarasami woli specyficzny warszawski klimat. Znajduje go np. na tyłach dawnego Dworca Głównego.

Za to Lisa „swoje“ warszawskie miejsca odkrywa przez muzykę, którą zajmuje się od kilku lat, organizując np. Francophonic Festival. Szuka gorących punktów, gdzie czuć twórczy ferment. Dlatego swoich gości prowadzi do Snu Pszczoły czy Nowego Wspaniałego Świata.

Reklama
Reklama

– A ja znalazłam miejsce, które pokazuje mi Warszawę symbolicznie – mówi nagle Aiko.

– Staję w podwórzach kamienic na ulicy Siennej 55 lub Złotej 62, gdzie znajdują się fragmenty murów getta, patrzę w stronę Pałacu Kultury, widzę też nowoczesny hotel Intercontinental i mam na jednym obrazku: czas wojny, komunizmu i współczesność Warszawy.

[link=http://www.zw.com.pl/artykul/537609_Ciekawsza-niz-Paryz-.html]Czytaj więcej w Życiu Warszawy[/link]

Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama