Ton, mimo upływu lat, wciąż doskwiera brak świeżych, różnorodnych warzyw i owoców. Wspomina też, jak puste i smutne wydawały się jej ulice.
– Teraz widać na nich znacznie więcej ludzi – zauważa Gianna, która obserwowała w Warszawie postkomunistyczną transformację. Pierwsze lata w Polsce kojarzą się jej z poczuciem zagrożenia, które wzmagały doniesienia o haraczach zbieranych przez mafię na warszawskiej Starówce. Dziś postrzega Warszawę jako miejsce całkiem spokojne i sympatyczne. – Ale na początku, kiedy jeździłam po Polsce, każde miasto wydawało mi się ładniejsze i lepsze – wspomina. – Mówiłam sobie: dlaczego mój Piotruś jest właśnie z Warszawy.
Aiko cieszy zieleń: parki, skwery, lasy na obrzeżach, do których można wybrać się na długi spacer z psem. W Tokio tego nie ma.
Dla Ton ważna jest możliwość kontaktu z Wietnamczykami.
– W przeciwieństwie do Katowic, gdzie wcześniej mieszkałam, mam możliwość spotykania się z nimi. Nie zapominam ojczystego języka i mniej przez to tęsknię za rodzinnym krajem – podkreśla.
Pracując w Biurze Pomocowym przy Stowarzyszeniu Wolnego Słowa, ułatwia rodakom życie w Warszawie. Nie ukrywa, że niektóre spotkania z urzędnikami bywają niemiłe. – Traktują cudzoziemców jak ludzi drugiej kategorii – mówi. Dlatego tak ważne jest stowarzyszenie, gdzie mogą zasięgnąć pomocy prawnej, nauczyć się języka polskiego, a czasem „tylko“ spotkać się i porozmawiać.