Ale są i inne niezbywalne elementy: grzane wino, kiełbaski i pierniki, pierniki, pierniki. Bombki, gwiazdki, choinki, szopki, drewniane zabawki. I szczypta muzyki.
Pod nogami chrzęści śnieg, którego tutaj wcale się nie sprząta z chodników, wokół kolorowe światła i mnóstwo straganów. W jednym z nich, za ladą... toż to prawdziwy cesarz Franciszek Józef! Uśmiechnięty kucharz ze sterczącymi do góry wąsami przewraca kiełbaski na grillu i podaje je zmarzniętym gościom. Zachęcony takim widokiem i ja wizytę na przedświątecznym jarmarku w Norymberdze rozpoczynam od poznania specjałów miejscowej kuchni.
[srodtytul]Kiełbaski z dziurki na klucze[/srodtytul]
Nie ma nic bardziej charakterystycznego dla gastronomii Norymbergi niż norymberki, czyli frankfurterki, czyli norymberki. No, chodzi o kiełbaski. Problem z nazewnictwem polega na tym, że u nas podobne kiełbaski znane są jako frankfurterki, a w Niemczech – norymberki, czyli kiełbaski z Norymbergi (Nürnberger Rostbratwurst). Ich nazwa i skład zostały zastrzeżone przez producentów jako wyrób, który może powstać tylko w Norymberdze. Podobnie jak prawdziwa pizza pochodzi tylko z Neapolu, a oscypek z Podhala.
Kiełbaski są cienkie jak palec i krótkie na dziewięć centymetrów. Ich kształt wziął się stąd, że dawniej, gdy na noc zamykano bramy miasta, spóźnieni podróżni musieli czekać pod murami do rana. Wtedy miejscowi karczmarze litowali się nad nimi i podawali im kiełbaski przez... dziurkę od klucza. Tyle legenda.